Nie będę pisać wiele, bo przypuszczam, że ktoś może jeszcze nie czytał cyklu Małgorzaty Kalicińskiej, a chciałby się dobrać do tej jakże przyjemnej lektury. Dość, że w trzeciej najnowszej części pojawia się chusta, żadne tam markowe cudo, po prostu szmata dająca bliskość. Jak mi się miło zrobiło, że wreszcie coś się rusza i nawet literatura współczesna pęd ku bliskości zauważa i promuje. Może będzie mniej wytrzeszczających na ulicy gały na widok matki z dzieciem w chuście.