Jak dzis szorowałam kupe w zlewie mydełkiem odplamiającym i spojrzałam na suszarke na której wisie kolejna porcja pieluszek to tak sobie pomyślałam:
-Na cholere mi to?

Mam dziure w brzuchu, wizje rozwalania rany, od poniedziałku zaczynam dojazdy do innej miejscowosci na terapie tlenem(moze sie do 60-tki ta rana zarosnie jak poskutkuje).

I tak pomyslałam - wolałabym dziecko poprzytulac w tym czasie jak:
- wkładam to do pralki
- wyciągam z pralki
-rozwieszam
-składam
-szoruje mydełkiem
-składam


Nie wiem ile tego czasu bym zaoszczedziła, ale zawsze troche.
Dla mnie najistotniejszy w pieluchowaniu wielorazowym zawsze był aspekt estetyczno - higieniczny. Czyli to, ze dziecko sie szybciej sie odpieluchuje, oraz to ze te pieluszki naprawde mi sie podobają. Aspekt ekologiczny był zawsze na drugim miejscu. No nie oszukuje Was i siebie- nie naleze do ekologicznych osób - zapewne zle sie odzywiam, uzywam chemikaliów przeróznych i nawet smieci nie segreguje.

Ale ta mysl z pieluszkami mnie zaskoczyłą - bo pierwszy raz mi przyszło do głowy, ze bez wielo byłoby mi łatwiej/lepiej?

Miałyscie kiedys taki kryzys?

Mój mąż nawet sie zdziwił i powiedział, zebym stosiku nie sprzedawała jeszcze bo moze mam chwilową słabość.

Pewnie taaa.....