Po pół roku pieluchowania głównie kieszonkami i formowankami odkryłam tetrę Zabrakło mi pieluszek, bo część pożyczona, a reszta schnie na balkonie od półtora dnia, i przyciśnięta potrzebą przez cały dzień wkładałam małej do otulacza tetrę złożoną w długi, chudy prostokąt, jak wkładka do kieszonki. Tetra była w domu od czasów ulewania wczesnoniemowlęcego, ale że nigdy nie brałam jej pod uwagę jako wielo, nie nauczyłam się żadnego porządnego składania, origami, snappi etc... Stąd ten prostokąt partacki.
No i wiecie - spodobało mi się Pupa mięciutka i nie za duża, tetra wyschła prawie szybciej, niż ją do końca zdążyłam powiesić po praniu... A z chłonnością też nie narzekam, bo i tak staram się zmieniać pieluchę zawsze, jak J. ma mokro (i ja to zauważę).
I tu mam pytanie. Może naiwne, wybaczcie... W otulaczu wełnianym nie mam oporów, bo i tak gdzie nie tetra, to wełna. Ale w pulu przy takim prostokącie tetrowym między nogami po bokach ciało jednak dotyka bezpośrednio pula. J. wydaje się to nie przeszkadzać, żadnych otarć, żadnego zaczerwienienia - a mocno rusza swoją pupą ostatnio, bo raczkuje intensywnie.
To jak, powinnam mieć wyrzuty sumienia, że tykam ją tym pulem, i uczyć się porządnego składania, czy mogę tej tetry używać w wariancie uproszczonym? Jak sądzicie?