Tak zapragnęłam się wzruszeniem podzielić.
Jasiek mój półroczny miał od rana wybitnie parszywy humor. Przy piersi się szarpał, na łóżku nie, w łóżeczku nie, na rączki nie. Wycie, marudzenie i samniewiemczegochcenie.
Połozyłam delikwenta ryczącego na przewijaku, sięgnęłam po chustę a Ryczywół nagle uśmiechnięty macha kończynami wszystkimi. W kieszonce się wtulił i w 30 sekund zasnął. Tak słodko i szczęśliwie wyglądał, że to nie odkładałam z chusty. Obudził się wesoły i 40 minut na macie dokazywał.
Ostatnio zauważam, że wyraźnie się cieszy na widok chusty. Wczoraj mąż składał chustę rzuconą gdzieś przeze mnie, a JAsiek fru na boczek i się do szmaty cieszy. Męzowi się głupio zrobiło tak go zawieść i na chwilę zamotał Młodego
Żałuję że starszaka nie nosiłam, poskąpiłam kasy na "5 metrów szmaty", oj głupia ja oj głupia. Teraz co prawda dwulatka mąż czasem poniesie, ale to nie to samo co taki maleńki 5 tygodniowy chuścioszek rosnący w chuście, przy mamie.
Uwielbiam to uczucie gdy mam go na sobie, tak jakbyśmy jeden organizm stanowili
Przepraszam, ze nagłę wynurzenia, ale tak mnie napadło