Muszę to z siebie wyrzucić bo mnie trafi.
Mój mąż, podjarany nową manducą, pochwalił się przez telefon swojej mamie, że wczoraj i dziś cały czas nosił Julkę, że byliśmy w zoo i Julka z przerwą na obiad i karmienie była cały czas z nim. W odpowiedzi usłyszał głos pełen wymówek: "najlepszy i tak sztywny wózek. Ale to jest w końcu wasze dziecko."
Ciągle takie perełki słyszę - "czemu Julka nie przesypia całej nocy jak już powinna, czemu jej nie dokarmiamy, czemu jej nie dopajamy, czemu bez czapeczki, po co jej skarpetki, myśmy nie tak dzieci chowali " wrrrr, i mąż się czasem dziwi, czemu nie mam ochoty dzwonić do teściów. Może to ja wredna jestem
Tak sobie teraz myślę, czy ona chociaż RAZ nie mogłaby się ugryźć w język?? Neguje wszystko, dosłownie wszystko co robię, z tego powodu się cieszę, że od niedawna jest daleko, a jednocześnie zdaję sobie sprawę, że to jest bardzo przykre i straszne.