Podzielę się radością mą ... najpierw duuuużo czytałam, potem dłuuugo polowałam, w końcu kupiłam i przyniesiona przez Pana kuriera dotarła ... Najpierw nieśmiało kieszonkę, potem nieśmiało 2x do lustra z instrukcją w zasięgu wzroku... po chwili noszenia Mila zasnęła pierwsze koty za płoty i wrażenie pozytywne, bo przecież jakby był ryk to bym się pewnie zastanawiać zaczęła czy moje dziecko na pewno chce być chustowe ...minęło kilka dni, nosiłam po domu i w końcu nadarzyła się okazja do krótkiego wyjścia "do ludzi" - i jak przy każdym debiucie trema była wielka i co ? Bilans przedstawia się następująco:
1. Jedna Starsza Pani z promiennym uśmiechem
2. Druga Starsza Pani ze zdziwieniem na twarzy
3. Jeden pozytywny komentarz że "to fajnie że takie noszenie w chustach teraz jest" plus szeroki uśmiech Pani ekspedientki
i jakoś mi ulżyło - teraz pora na dłuższe wycieczki i mam tylko nadzieję że nie przytrafią mi się "antychustowe złośliwości" a jeśli któraś z chustomam mnie spotka i zobaczy że moje wiązanie nieudolne jest jeszcze to z radością przyjmę wszystkie dobre rady.