Pierwszy raz zamotałam synka, gdy miał ok. 1 miesiąc. Używam długiej, tkanej chusty, zawsze wiążemy się w kangura, inaczej zresztą nie umiem i nawet nie próbowałam. Byłam przeszkolona przez doradczynie. Chusty używam dosyć często.Teraz synek ma już prawie 10 miesięcy i zachciało mi się czegoś innego. Kangur już nie spełnia swojej funkcji, choć podejrzewam, że problem może leżeć w złym dociąganiu. Tj. gdy się wiążemy to wydaje mi się, że jest wszystko ok, zresztą, gdyby tak nie było, to pewnie zamotałabym nas na nowo. Wychodzimy z domu i tu zaczyna się problem, milion bodźców rozprasza mojego brzdąca, wiadomo, świat jest szalenie fascynujący. Mały się wierci, kręci i po pewnym czasie całe wiązanie szlag trafia.
Teraz częściej używamy chusty kółkowej, motam młodego na biodrze. Jest mi tak bardzo wygodnie, tj. poręcznie, ale wiadomo, że nie jest to rozwiązanie na całodniowe wycieczki. Zaletą jest też szybkość wiązania. Mimo, że wiązanie długiej chusty też idzie mi całkiem sprawnie, to czasami jednak rezygnuję z niej ze względu na dłuższy czas motania.
Niestety chusta kółkowa jest pożyczona i niebawem musi wrócić do właściciela. Stąd cały post, ponieważ zakołatała mi ostatnio myśl o nosidle ergonomicznym, a może coś takiego sobie sprawić? Tylko jakie? Młody ma prawie 10 miesięcy waży coś ponad 9 kg, jest długim/ wysokim bobasem. Czy w każdym ergonomiku można nosić na plecach i czy jest potrzebna pomoc drugiej osoby, żeby włożyć tam dziecko? Nikt z rodziny i znajomych nie ma ergonomika, słyszałam tylko o tuli, widziałam na stronie little frog, od których mam chuste, że też mają w swojej ofercie nosidła, ale na tym cała moja wiedza się kończy. Nie mam pojęcia na co zwrócić uwagę.
A może dać jeszcze szanse długiej chuście i wypróbować inne wiązania? Jakie?