Z samego rana kurier przyniósł paczkę z chustami.
Od razu zaznaczam, że mam dwie chusty dlatego, że jedną dostałam za zniszczone maki, a drugą kupiłam, żeby nie było pomówień, że można było kupić tylko jedną na osobę, a ja mam dwie.
Mam szarą Rivee no cotton (za maki) i niebieskie flamingi low cotton.
I tak:
- rivea podobnej faktury jak szare dmuchawce, lekko do złamania, ale taka grubość, jak w dmuchawcach, bardzo obiecująca szmata,
- dla cięższego dziecka wg mnie lepszy no cotton niż low cotton, przynajmniej po wrażeniach dotykowych, jeszcze nie nosiłam, ale wydaje się być bardziej nośny i porządniejszy,
- low cotton bardziej przewiewny,
- Rivea bardziej podoba mi się na żywo niż na fotach, flamingi wizualnie nieco mnie zawiodły, na zdjęciach Nati wyglądały korzystniej.
Na razie takie foty, postaram się po południu wrzucić coś jeszcze.
Mój mąż nie umie robić zdjęć, więc z góry przepraszam za jakość zdjęć w akcji.
Chusty motane na szybko, nie prane, low cotton dociąga się jednym ruchem, nawet ten niewyprany, łatwo się mota, nie stawia żadnego oporu. No cottona trzeba jednak złamać, taka nieplastyczna na razie jest ta chusta, sztywna, ale ja w sumie czasem mam dni, kiedy mam banię na noszenie w twardych szmatach.
Po zamotaniu flamingi zyskują bardzo dużo, rivea najfajniej będzie prezentować się w plecaczku albo w kieszonce.