Jul, ja to linkowałam...
W wątku o kaczuszkach.
A jesli chodzi o dzieci, to ja w ogóle mam wrażenie, że DZIECKO traktowane jest u nas jak dopust boży...
Gwiazdeczki ogłaszają "koniec wolności" w momencie zajścia w ciążę, wszędzie słychać niemal wyrazy wpółczucia z powodu pieluch, płaczu i obowiązków i pytania "ile razy w nocy się budzi"...
Drażni mnie to, bo moje podejście jest zupełnie inne - nigdy nie traktowałam mojego macierzyństwa jako kary, tylko jak wielkie błogosławieństwo i dar... Noszenie dziecka było i jest dla mnie jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, których mogłam/mogę doświadczyć, razem z milionem innych drobnych, chociaż codziennych przyjemności związanych z posiadaniem dzieci...
A to, co widzę dookoła (pomijając znajome chustowe mamy
), to odganianie się od dzieci jak od natrętnych much... I ciągłe myślenie, ile się "traci" z powodu dziecka (kino, wino i fajeczka)... Bezmyślne ułatwianie sobie życia na każdym kroku danonkami, wafelkami i wszelkim łatwodostępnym szitem jedzeniowym, bo tak szybciej, a potem płacz, że alergia, nie taka kupka czy nadpobudliwość....
I usilne tresowanie dzieci, "bo się przyzwyczai"... Itp....
ALe cóż, taki lajf.