Ano właśnie. ja też nie rozumiem "złotych rad" w postaci "przyzwyczaisz-tO BĘDZIESZ MIEĆ PRZECHLAPANE" .No kurczę...ale może ja chcę mieć właśnie tak PRZECHLAPANE. Przecież ,jeśli mnie to nie przeszkadza to o co chodzi
To jest za przeproszeniem tak jak z chłopem. Jeśli będziesz ZAWSZE po nim (np.) sprzątać, to się chłop nauczy,że nic nie musi po sobie robić
Ale jeśli TOBIE to NIE PRZESZKADZA to co komu do tego.Więc jeśli np. nie nosiłabym w ogóle w chuście,a non-stop na rękach, bo dzidzia potrzebuje bliskości i byłoby mi z tym dobrze,to dlaczemu ludzie Z GÓRY zakładają,że na bank mnie to męczy.
Raz,usłyszałam nota bene na chrzcinach,że "nauczyłaś nosić,to teraz się domaga i cały czas by pewnie chciała"
Żyłka mi wyszła(nic się nie odezwałam),ale właśnie dzięki "temu noszeniu" moje dziecko jakoś przetwało ten rodzinny szał w restauracji, bo za dużo wrażeń,a wiadomo jak jest,gdy rodzina widzi dziecko pierwszy raz... Mała się stresowała i uspokoiła się dopiero w szmacie,gdzie nikt jej nie przeszkadzał,a pożniej "achy" i "ochy" jak to ona spokojnie śpi,taka wtulona w mamę.
Reasumjąc
też mi się wydaje,że ludzie się bronią, bo się po prostu :
1.boją - samego motania ( ale tego się przecież idzie nauczyć
2. nie rozumieją - a jak się czegoś nie rozumie to się zwykle z góry zakłada,że to pewnie coś złego
3. boją, bo nie rozumieją po co się nosi - CZYLI WRACAMY DO PUNKTU WYJŚCIA,bo dzięki "złotym radom" może się im wydawać,że "kurczę... NO PRZYZWYCZAJĘ I BĘDĘ MIEĆ PÓŻNIEJ PRZECHLAPANE"
Ufffffffff,skończyłam