Witam,
Moja przygoda z chustą zaczęła się kiedy jeszcze byłam małym dzieckiem. Byłam szczęśliwym dzieckiem wychowywanym w północnej afryce. Moje ciocie, Babcia, Sąsiadki, ogólnie każda kobieta starała się ułatwić sobie życie nosząc w chustach dzieci.
Jako nastolatka, przeprowadziłam się do Polski i temat ucichł, mięzy innymi dlatego że rodzina w Polsce jest mniej liczna ( z moją wielką rodziną w Afryce ZAWSZE były jakieś niemowlaczki .
Kiedy zaszłam w ciąży z najstarszą córkąwydawałó mi się całkiem normalne że kiedy będę ją nosić to muszę sobie ułatwić życie i jakimś materiałem nas opatulić
Zaczęłam całkiem przypadkiem od 5 m tkanej EllaRoo LA REA z frędzlami. Jak na moje potrzeby na początku ( urodziłam w Maju) była w sam raz- lekka, kolorowa i wystarczająco długa by wypróbować różne wiązania.
Kiedy moje dziecko zaczęlo ważyć więcej niżchusta była w stanie utrzymać zamówiłam pięknego jesiennego MT Tulikowo Lawenda ( jak dla mnie - dzieło sztuki).
Po drodzę poplątało się pod ręką nosidełko babasling.
Malwinka (już prawie 5 letnia), była dłuuugo noszona i sama teraz nosi w chuście swoje lalki.
Kiedy siostry moje tylko zachodziły w ciąży znajdywałam okazję na noszenie w chuście , albo zakup nowej - tym razem kólkową LennyLamb.
I tak nadeszła moja kolejna ciąża- tym razem bliźniaczki. Znowu kolejna chusta- KLASYKA dla mnie , czyli Hoppediz Delhi ( już kupione na bazarku i nowa przygoda z pieluchami i w ogóle wszytkim co wielorazowe.
Oto jestem: mama 3 pięknych dziewczynek, i mama do której wszytkie koleżanki przychodzą kiedy są w ciąży żeby się dowiedzieć "co nowego wyczytałam" na tych moich forach
Voila!