rozglądam się za eko jednorazówkami na pierwsze dni dla malucha no i trafiłam na greenty - sprzedawane teraz w iluś sklepach eko-pieluszkowych, w recenzjach też funkcjonują jako eko-pieluszki. Tanio=zachęcająco. Ale zaczęłam szperać po sieci i pojawiły się wątpliwości - w sumie nawet na stronie pieluszek wyrażenia "eko" pojawiają się tylko w kontekście herbaty, a żeby pieluszki jako takie były eko, dystrybutor nic nie pisze, w każdym razie ja nie znalazłam...
Stwierdziłam, że odpuszczam, poszukam czego innego. Jednak jak kilka dni później jedna z forumowych dziewczyn rozmawiała z pewnym renomowanym sprzedawcą eko pieluch i usłyszała, że produkt to żadna chińszczyzna, że producent z Nowej Zelandii, w Pl są przepakowywane i dostarczane kompletem informacji po polsku, podjęłam poszukiwania na nowo. Bo poczułam, że ktoś potencjalnego klienta (a może i siebie samego?) robi w konia.
Jeśli nie jest to żadna chińszczyzna, to czemu na certyfikacie PZH napisane jak byk producent Chiny. Oczywiście, samo to nie oznacza złej jakości, braku ekologiczności etc, wielu renomowanych i nie-chińskich producentów produkuje w Chinach wedle swoich pomysłów i sprawując kontrolę nad linią produkcyjną. Tyle, że w tym wypadku nawet na stronie dystrybutora nie napisano wyraźnie kto za pieluszkami stoi, kto je firmuje i odpowiada za ich jakość, podali jedynie, że jakieś nienazwane konkretnie "laboratorium w Nowej Zelandii wybrało z dostępnych odmian zielonej herbaty tę, która ma najlepsze właściwości antyseptyczne oraz lecznicze i opracowało unikalną ekologiczną warstwę pieluszek «GREENTY» (patent nr ZL 2008 2 0102735.5), zapewniającą wysoką ochronę przed podrażnieniami i wysypką na delikatnej skórze dziecka." W sieci nie udało mi się znaleźć tych pieluszek na Nowej Zelandii czy gdzieś indziej, no gdziekolwiek poza Polską, Litwą i Rosją, ale może źle szukałam.
Oczywiście, źle szukałam - chiński producent z certyfikatu proponuje herbaciane pieluszki (zresztą w podobnym opakowaniu) na rodzaju internetowej giełdy producenckiej, można je też znaleźć na stronie marki, która pojawia się w tej ofercie. Wszystko bardzo chińskie i mało nowozelandzkie. Za to pojawiają się omijane nieco na stronie dystrybutora konkrety na temat tego, z czego (oprócz herbaty) pieluszki są zrobione, a w każdym razie te herbaciane pieluszki cotea robione przez Longyan Kejia Tea Co., Ltd.
W składach nie jestem dobra, udało mi się dojść do tego, że w środku m.n.
SAP, czyli poliakrylan sodu - to ten żel chłonny, co to go dawno temu wycofali z tamponów, odpowiedzialne za występowanie wysypek, astmy, osłabienia zmysłu powonienia, chronicznych bólów głowy, sztywnienia mięśni (http://www.pieluszkarnia.pl/data/inc...ybor_ebook.pdf s. 5) ale spotykany raczej w zminimalizowanej ilości w niektórych eko-jednorazówkach; pulpa celulozowa (fluff pulp) - sama w sobie może ok, ale pytanie czym bielona (bielenie wzmaga jej chłoność) - jeśli nie podano, to zakładam, że chlorem, co nie jest specjalnym pozytywem (dioksyny); w warstwie zewnętrznej polietylen (PE film) otrzymywany z ropy naftowej (nie umiem powiedzieć na ile to źle).
Może nie ma tu nie-wiadomo-czego, co wyskoczy i zje nasze dzieci, no ale - poza "wsadem herbacianym" - na moje oko - wyglądają jak zwykłe, może z tych trochę lepszych? - jednorazówki, tyle że z dodaną herbatą.
Oczywiście, możliwe, że polski dystrybutor poprosił o modyfikacje w składzie i nasze greenty są "lepsze", niż to, co producent pisze u siebie - ale skoro polski dystrybutor się nie chwali żeby pieluchy miały ograniczoną ilość poliakrylanu sodu, nie były bielone chlorem etc, no to wątpliwe, żeby jednak. Może też jako osoba która klasówki z chemii poprawiała po 3 razy nie jestem w stanie ocenić składu - bo mogłam się pomylić przy tłumaczeniu nazw/skrótów, no bo przecież ważne są proporcje, mieszanki, co ile i z czym, ale od czego forum - może ktoś bieglejszy ode mnie w materii zweryfikuje sprawę i mnie naprostuje... Z zyskiem dla mnie, bo wtedy będę miała dla maleństwa zdrowe i tanie