W zasadzie to siedzimy tu już i podczytujemy od dawna i przyzwoitość nakazuje wreszcie przedstawić się i powiedzieć dzień dobry
Nasza przygoda z chustami zaczęła się, kiedy Aleks był jeszcze w brzuszku u mamy, ale jego cioteczny brat był noszony w chuście. Nie będę kłamać - wcale nie byłam chustą zachwycona, pierwsze co przyszło mi do głowy to "będą mnie brać na ulicy za Cygankę". A i chusta szwagierki mi się nie spodobała kolorystycznie nic a nic, bo taka pasiasta jakaś była. =:O
Ale ziarno zainteresowania zostało zasiane. Zaczęłam od oglądania chust na Allegro, potem trafiłam na artykuły o chustowaniu i trochę poczytałam. Znalazłam sklepy internetowe sprzedające różne chusty, obejrzałam kolory... Jednocześnie okazało się, że na forum wrześniaków 2008 jest niejaka Hanti, która ma w sygnaturce link do tego forum No to przylazłam i zaczęłam czytać. W ramach przygotowania na przyjęcie Młodego po tej stronie brzucha nabyłam elastyczną Babylonię i zamotałam misia.
Potem mieliśmy trochę pod górkę, bo z Młodym okazało się, że motanie nie jest takie proste, Młody do misia niepodobny, mama w strachu, dziecko w ryk... Więc motałam raczej rzadko i zawsze był to cholerny stres. Potem się okazało, że motanie jest jednak łatwe, tylko trzeba to robić codziennie, a nie po jednej stresującej próbie dawać sobie miesiąc odpoczynku.
Teraz mamy nową tkaną Babylonię, prześliczną granatową (wygrała jednak z zieloną papryczką o jakieś ćwierć milimetra zachwytu, czy w czym tam się zachwyt mierzy) - ze sklepu Vegi (pozdrawiamy! ) Na razie nie mamy zdjęcia w granatowym, więc w awatarku występuje zielona chusta Hanti
Umiemy się wiązać w kieszonkę, często po domu tak chodzimy - Młody w nowej chuście zasmakował. I myślimy o nauczeniu się na biodrze, bo mały człowieczek strasznie rozglądaśny się zrobił i ciągle łebkiem na boki kręci. W dalszej perspektywie na plecach... na razie matka zawału dostaje, widząc inne mamy zarzucające dzieci na plecy
Na spacery jeszcze rzadko wybieramy się w chuście, bo mama cykor jest, i boi się, a to że się wywróci z dziecięciem, a to że dziecię zawieje. Wiadomo, cykor zawsze znajdzie czego się bać Ale raz już byliśmy i wiemy, że fajnie jest. Zamierzamy powtórzyć eksperyment.
Tak więc witamy: Aleks (wrześniak 2008), jego chusta w kolorze blueberry blue i jego mama Krecik (albo Xinth, zależy gdzie). Pozdrawiamy wszystkie Chustonoszki i Chuścioszki tu obecne