A raczej brak pieluch.
A raczej niekompatybilność Ulki i żłobka.
Ulka woła 'siku' i chodzi do wucetu (sporadycznie korzysta z nocnika), w nocy nie robi, jednym słowem - można uznać ją za wstępnie odpieluchowaną.
Dzisiaj poszła do żłobka i niemal natychmiast pojawił się problem. Posiusiała się w majty, ponieważ odmówiła skorzystania z toalety, ponieważ (co wiem z relacji wychowawczyni) się boi. Rozwiązaniem podobnież jest dostarczenie pieluch, żeby ponosić na początku, a potem (w bliżej nieokreślonym czasie) zdjąć. Pomyślałam o nocniku, ale w ostatniej grupie żłobkowej nie ma nocników i koniec.
Ponieważ odpieluchowanie jest, jak już napisałam, wstępne, boję się powrotu do pieluch, bo sporo wysiłku nas wszystkich kosztowało pozbycie się ich. Z drugiej strony ostatnią rzeczą, o jakiej myślę, to dostarczenie dziecku niepotrzebnego stresu (sam powrót do żłobka to wystarczający stres).
I nie wiem, czy naciskać na panie w żłobku, żeby jednak dały spokój z pieluchami i pozostawiły wszystko tak, jak jest, aż Ulka sama się przekona; czy uprzeć się na wstawienie do wucetu nocnika, czy zrobić tak, jak mówią, i dostarczyć pieluchy.