jak w temacie. taki wykładzik dostałam podczas konsultacji od pani gastroenterolog w trakcie nagłej hospitalizacji w Akademii Medycznej w Gdańsku. zapędy pediatryczne miała wybitnie.
Bynajmniej nie chodziło jej o mój stan zdrowia - oskarżycielskim tonem wyrzuciła mi, że jestem nieświadoma i że nosząc w chustach niszczę kręgosłupy dzieciom, co to za matka etc.
z racji nagłych i niespodziewanych dolegliwości trzustkowych pytała, czy piję alkohol, na co ja jej, zgodnie z prawdą, odpowiedziałam, że "od miesiąca, raz na kilka dni - tydzień łyka albo dwa piwa po ostatnim karmieniu" - to mnie opierdzieliła tym bardziej, jak mogę pić jakiekolwiek ilości alkoholu, karmiąc, że szkodzę dzieciom i że jak się pije to się nie karmi. się wkurzyłam. zrobiła ze mnie pijaczkę i matkę zaniedbującą. alkoholu specjalnie nie uważam, chyba, że mąż skusi nowym niepasteryzowanym piwem, to wezmę łyka dla smaku. i tyle.
a co do ogólnej wiedzy o chustach, jaką posiadam to raczej pomaga na kręgosłup dziecka niż szkodzi
się odgadałam!