Od wiosny mamy MT (cudowne od Madame GooGoo) i przyznam, że tak się nim zachwyciłam, że chusta poszła w odstawkę. Ale wróciłam do pracy i pomyślałam, że będę w weekendy nosić małą w chuście - bo chusta zawsze wydawała mi się bardziej "bliska" niż najcudowniejsze nawet nosidło. W chuście mam wrażenie bycia z dzieckiem jednym organizmem niemalże,
No więc wyciągnęłam naszego kochanego hoppka i dalej, małą na plecy. A ona w ryk! Tak się miotała, że musiałam ją zdjąć. Do MT? Nie ma problemu, czasami sama przynosi. Chusty nie chce.
Chustą się bawi, robi a ku ku, tarza po ziemi i owija. Zamotać się nie da.
I wiecie co? Nie rozumiem o co jej chodzi!