Długo zabierałam się za ten temat i wreszcie mam czas, żeby podzielić się wiedzą o starych Hoppach

Parę lat temu były bardzo pożądane i szalenie popularne na TBW, a teraz zostały zepchnięte na boczny tor przez obfitość nowych chust i nowych producentów. Właśnie dlatego mam teraz swojego własnego starego Hoppa (wreszcie mogłam go kupić bez problemu i za rozsądne pieniądze) i muszę przyznać, że opinie o tych chustach bynajmniej nie są przesadzone i są to porządne, sprawdzone szmaty, które wytrzymały próbę czasu (mój egzemplarz ma około 10 lat) zachowując jakość i wygląd.

Trochę historii. Firma Hoppediz produkuje chusty od 1999-2000 roku, stare Hoppy to chusty z lat 2000 - do mniej więcej 2005. W tym czasie 3 razy zmieniały się kolekcje i sposób tkania chust. Najpierw one były tkane diagonalnie (jak stare Girasole), a potem skośno-krzyżowo. Pierwsze chusty miały nazwy opisowe od kolorów. Pierwsze Hoppy:


Mój egzemplarz pochodzi z 2 linijki kolorów, takiej:

Trochę zdjęć w akcji


Potem Hoppediz zmienił sposób tkania na skośno-krzyżowy, chusty otrzymały nazwy od miast (2004 rok) i wówczas pojawiły się legendarne i przepiękne drobne pasiaki: Tokyo, Moscau i Istanbul, które potem zostały usunięte z oferty. Inne wycofane z produkcji paski to Amsterdam i Caracas oraz pomarańczowy Sydney, malinowy Toulouse i czekoladowo-brązowy London z nadrukiem bocianów.

Moja chusta to diagonalnie tkany poprzednik Tokyo. (Widać też, że kilka wzorów zachowało się do dziś: Osaka, Madrid, Toronto, Kairo, Tunis, Casablanca).

Tutaj można zobaczyć różnice splotu:
http://choosingwrap.livejournal.com/2447434.html#cutid1

Zdjęcia







Nie jest to chusta gruba (gramatura 215 g/m2), ale nośność ma doskonałą. Szeroka – 70 cm, czyli w sam raz W dotyku nie jest gładka, przypomina trochę wełnę, jest bardzo czepliwa, jak się namota, to trzyma na mur-beton, nie ma szans, żeby wyśliznęła się nawet najbardziej ruchliwemu dziecku spod pupy w plecaku. Wielokrotnie sie skarżyłam, że synek nie chce siedzieć na plecach i gryzie, ale z Hopkiem mamy renesans noszenia. Zamotałam dziecko w plecak i – spokój. Mały siedzi jak trusia. Ja nie czuje, że mam dziecko na plecach. Zasypia mi na plecach! (Już nie pamiętam, kiedy to się zdarzyło po raz ostatni, na pewno dobre kilka miesięcy temu). Krótko mówiąc – jestem zachwycona. I jest to jedyna chusta, która w równym stopniu podoba mi się wizualnie, co w noszeniu. Jest prosta, oszczędna i bardzo stylowa. Uwielbiam zaznaczenie środka przeszyciem. Swoją drogą wciąż nie mogę się nadziwić, że Hoppediz wycofał tak piękne wzory jak Tokio, Istanbul i Moskwa, to naprawdę jedne z najbardziej udanych pasiaków, jakie widziałam.
Uprzedzając pytania: nowe Hoppy są zupełnie inne, ale to też są świetne chusty, nie wiem, czemu tak niepopularne. Stare Hoppy najlepiej sprawdzają się przy cięższych dzieciach, noworodka bym w to nie zamotała. Nie są dla początkujących przez swoją czepliwość, choć musze przyznać, że wybaczają błędy w motaniu.

Dla zainteresowanych jeszcze trochę linków do zdjęć (bardzo polecam!)

Istanbul
Moscau
Tokyo
Amsterdam
Wątek ze zdjęciami na TBW

P.S. Yes, I am geek