Przypomniała mi się anegdotka
Pierwszy synek urodził się w 30tc w Hiszpanii. Chciałam małemu zrekompensować dwumiesięczną rozłąkę i chustować ale kompletnie nie mogłam się rozeznać w temacie. Matrona mająca pod sobą ciężarne z całego miasteczka zasugerowała mi, żebym po prostu zawijała małego w prześcieradło że to jest to samo jak te chusty całe a dużo tańsze i bez różnicy. Na spotkaniu mam, miała nawet je ze sobą i motała się na wszystkie sposoby.
Na nasze szczęście nie mogła przypomnieć sobie wiązania dokładnie ale kazała popróbować w domu, może się uda
Ja jednak wolałam kupić chustę, ale oddałam bo instrukcja była katastrofalna a zamotać ni huhu nie dałam rady z głowy (co mnie teraz nie dziwi)
Ale do czego dążę. Czy mogłabym zrobić małemu krzywdę gdybym faktycznie motała go w zwykłe prześcieradło?