To ja zacznę od początku A zaczęło się pewnej październikowej środy ponad 2 lata temu kiedy to pokłóciłam się bardzo poważnie z mężem... no a jak to po poważnej kłótni- było też poważne godzenie się I tak oto powstał Syn pierwszy, któremu niestety niezbyt podobało się w maminym brzuchu i już od 12 tygodnia ciąży próbował się stamtąd ewakuować. Ale mama była podstępna i leżała, leżała, leżała... i jakoś przekonała Syna pierwszego do pozostania w brzuchu. Ale nie żeby leżała tak bezpłodnie, nie , nie. Mianowicie mama czytała "kawałek szmaty..." czytała, obiecywała, że jak pierwszy wytrzyma to będzie go nosić, tulić, żeby tylko poczekał jeszcze troszkę... Wytrzymał! mama nosiła, tuliła, kochała (w samoróbce zielonej). Ale nie tak długo jak obiecała... No bo cóż począć kiedy mama znów się z tatą pokłóciła I tak oto powstał Syn drugi w niecałe 7 miesięcy po narodzinach pierwszego. Ale za to teraz mama nadrabia... nosi na zmianę raz pierwszego, raz drugiego,raz w nati sunset raz w bondolinie. Tylko pierwszy z drugim się czasem zastanawiają czy ona to bardziej się cieszy z dzieci czy może z ich noszenia...
Witamy Was serdecznie
podwojnaMama i dwóch łobuzów