Ja w pierwszych miesiącach życia Zo robiłam właściwie wszystko mając ją w chuscie (kangurek na brzuchu) - ona była przez kilka pierwszych miesięcy właściwie nieodkładalna, więc sprzątanie, gotowanie (bokiem do kuchenki i raczej bez smażenia), zakupy, poczta, urzędy, praca (przy kompie i robienie zdjęć) - a mała przyklejona do mnie. Jak czasami zdarzało mi się wyjść na chwilę bez niej, to aż się czułam taka.. niepełna że jej nie ma przy mnie. A teraz jak już zasuwa po domu jak torpeda, to biorę ja na plecy, jak próbuję np. włożyć / wyjąć coś ze zmywarki,a ona wchodzi mi na drzwiczki i robi sobie huśtawkę ) albo ma marudę, a ja muszę coś zrobić.