Ania ma pół roku, od jakiegoś czasu trenujemy plecaki. I tu pojawia się problem - Anka włożona na plecy natychmiast wyciąga łapy przed siebie, prostuje się jak struna. Wskutek tego po zawiązaniu chusta dochodzi jej tylko do pach... Za mała jest jeszcze na wyciągnięte rączki.
Co bym nie robiła - łapy wyłażą z chusty Próbowałam rączki owinąć chusta i przytrzymac pod pachami, ale gdzie tam. NIe da się. Próbowałam narzucić na Ankę chuste jak najwyżej i docisnąć, ale nic z tego Wyplątuje się i już.
No i póki co na plecach jeździ w Manduce, w chuście tylko wtedy kiedy małżonek jest w domu i może mi pomóc upchać odnóża do środka
Czy macie jakiś sposób na wyłażące łapki? Czy po prostu mam sie uzbroić w cierpliwość i poczekac te dwa miesiące aż sama usiądzie i wyjmowanie rak przestanie byc problemem?