Wychodziłam z założenia ze jakieś 20 sekund bez softshella nam krzywdy nie zrobi i motałam na mrozie a potem zarzucałem kurtkę
no właśnie,nie wiadomo co lepsze czy użeranie się z wózkiem i taszczenie go do sklepów przez schody czy motanie na dworze...hehe rozterki chustomamy
jaeli dziecko starsze to ja bym jednak te 2x. i w samochodzie byle jak wsadziła - i zaniosła to pierwszego lepszego miejsca bardziej osłoniętego lub cieplejszego gdzie porządnie bym podociagała. na krótki wypad kółkowa.
ale przy niewielkim mrozie to faktycznie te kilka minut w pajacyku polarowym nic dziecku nie zrobi.
na siedząco w samochodzie (osobowym) nie da się prawidłowo zawiązać chusty.
nawet nosidło się kiepsko zapina.
Damian 07.01.2005
Maciek 07.09.2009
Tomek 17.04.2014
Jaś 15.01.2013 [']
1% Maciek
https://subkonta.jim.org/nasze-dzieci/profil?id=778572
uwaga: znikam na weekendy: odwyk i czas dla rodziny
Ja nauczyłam się motać w aucie kangura, ale mam duże auto i jedno z siedzeń jest wymontowane dla większej przestrzeni - nie jest to łatwe. Często biorę małą po prostu pod kurtkę i idziemy się wiązać do najbliższego pomieszczenia. Ostatnio zabrałam do samochodu hybrydę storcza - i tu dzieć dał się ulokować bez problemu,tyle że ja nosić w chuście wolę Generalnie najlepszym rozwiązaniem jest przeniesienie dziecka pod kurtką dla dwojga i zamotanie w jakimś pomieszczeniu (sklep, knajpa, urząd) Przynajmniej dwa razy w tygodniu muszę dziecię motać w aucie, aby starszemu zataszczyć na drugie piętro szkoły akordeon i sama siebie wtedy podziwiam
P 2002, J 2005, J 2009, U 2016
No ja wersję ekstremalna chyba praktykuję. Zdejmuję kurtkę, motam w plecak i nakładam kurtkę (płaszczyk mamma studio). Tylko muszę opanować wrzucanie z biodra bo na razie robię tobołek na tylnym siedzeniu i to jest najtrudniejsze. Ale chyba szybsze niż z biodra? W sensie, że mniej czasu na zimnie dla nie osłoniętego dziecka. Robie to tylko jak mnie rodzina nie widzi bo by mnie zamęczyli gadaniem o nieubranym dziecku.
jeśli jest naprawdę duży mróz, to przenoszę młodą w śpiworku/pod kurtką do sklepu/szkoły/czy dokądkolwiek idę i tam motam
jeśli mróz niewielki to wkładam w kółkową na zewnątrz
lub w domu jeszcze zakładam chustę do kieszonki, z połami puszczonymi luźno (tzn. okręconymi wokół szyi jak szalik, żeby nie ciągały się po ziemi) i tak jeżdżę, a pod autem wkładam młodą i dociągam
ubieram ją w wełniany pajacyk, jeśli jest naprawdę zimno, to jeszcze polarowy na wierzch
zimą na zewnątrz kangur jest dla mnie słabym rozwiązaniem, kieszonka i kółkowa sprawdzają się super.
2007, 2009, 2016
Ja z samochodu to tylko kółkową ogarniałam. Motanie kangurka na parkingu mnie przerastało, ale moja też wiosenna, więc problemu z mrozem nie było. A na jesień i zimę już hybrydę miałyśmy.
Mój synek jest z czerwca, więc ja do zimy już nie byłam w stanie go nosić przez kręgosłup, potem zakupiliśmy nosidło i było już dużo łatwiej, natomiast w samochodzie nigdy nie motałam, podziwiam te, które tą sztukę opanowały