To jest standardowe hasło Ewy kiedy wychodzimy na spacer. I wyciąga mi z półki jakąś chustę - ostatnio preferuje indio czerwono-białe, albo któregoś z tęczowych pasiaków. I myślę sobie, że kotami by była zachwycona.
A już myślałam, że nie ponoszę zbyt długo, bo był wczesną jesienią lekki bunt chustowy - spokojnie dawała się motać, a kiedy już kończyłam - natychmiast chciała "ziejść". No więc pieczołowicie ćwiczyłam różne wiązania, dociągając starannie i nawet czasem przy tym usypiała, ale chodzić w zawiązanej chuście nie chciała.
A teraz "chucha" i "chucha". Czasem potrzebuję wziąć wózek, bo np. mam do zrobienia zakupy większe. Nic z tego!
Od kiedy wieczorem nie usypia przy piersi, długo leżymy i rozmawiamy, aż w końcu Ewa mówi "Chucha" i po zamotaniu usypia w ciągu 5-10min.
Chwilo trwaj! To jeszcze z chustami trochę poszaleję.
Ale moje dziecko zawsze było chustowe - od pierwszego motania - kiedy to usnęła w trakcie wiązania