Witajcie Drogie Chustomamy
dziękuję za wszelkie Wasze wpisy. Przygotowując się w oczekiwaniu na dziecko do wyboru pierwszej chusty dużo się od Was nauczyłam. Zgodnie z Waszymi uwagami postarałam się dotrzeć do chust, by je "pomacać". Jako pierwszą macałam Girasola. Wspaniały. Chciałam jednak spróbować też innych chust. Sporo dobrego czytam o Natibaby, Lenny Lamb i Storchenwiege. Miałam okazje właśnie je dotykać. O rany! Spodziewałam się, że miękkością są zbliżone. Tymczasem te trzy ostatnie wręcz mnie wystraszyły. Przypominały mi taką piżamę wykrochmaloną Owszem, patrzyłam też na złamane chusty-i wręcz pojawiło się-jak ja dam radę je dociągnąć. I piszę do Was, by zapytać-czy takie właśnie one są-w porównaniu z dobrze złamanym Girasolem (o którym czytam same superlatywy)? Dodam, że chciałam spróbować chustę w trochę niższej półce cenowej. Dziękuję za wszelkie refleksje