Niezależnie od intencji tej troskliwej to gdyby ktoś tak do mnie wystąpił to bym jednak użyła w zasadzie jednego słowa No,góra dwóch
I tyle
Niezależnie od intencji tej troskliwej to gdyby ktoś tak do mnie wystąpił to bym jednak użyła w zasadzie jednego słowa No,góra dwóch
I tyle
Kruszynka 2010
Doradca Akademii Noszenia Dzieci
LULAMY Akademia Chustonoszenia
Specjalistka od metody karmienia dzieci- BLW (Bobas Lubi Wybór), Certyfikowany uczestniczka szkolenia z BLW prowadzonego przez Gill Rapley.
BabyLedWeaning
oraz Stowarzyszenie Poznań w Chuście
moje zwierzaki i
buractwo pierwszej wody
współczuję
a my ostatnio manducę oswajamy i stwierdzam, że dla nosideł jest w społeczeństwie więcej zrozumienia. jak ustrojstwo ma szwy i klamerki to bezpieczne przecież. bo kto to widział dziecko w szmacie z węzłem na "słowo honoru" nosić
Nie dziwię się że ludzi denerwuje płacz dziecka, mnie też
Tyle że ja wiem jaki jest powód, albo jak nie wiem, to jestem pewna że nie chusta jest powodem, tylko coś innego.
Ja i dzisiaj i wczoraj karmiłam w autobusie, bo też mi córcia zaczęła płakać (już wracałyśmy do domu i też niedaleko miałyśmy, ale nawet na 5 minut wolałam dać niż czuć na sobie spojrzenia ludzi...). Po ostatniej sytuacji (którą tu zresztą parę dni temu opsiałam) stwierdziłam, że dam cyca i tyle. Już sama nie wiem co lepsze - płaczące dziecko w chuście, czy matka karmiąca publicznie Poza tym, może i sie dziecko uspokoi, ale na pewno bezpieczniej byłoby w chuście normalnie związanej, niż przy cycu, gdy wiadomo jak czasem jeżdżą kierowcy, i ile jest zwykle miejsca...
We Wdzydzach wdrapywaliśmy się na wieżę widokową.Jasiek wrzucony na plecy w Didkowym Osiku. Mijaliśmy jakąś parę i pani głośno i z entuzjazmem do partnera: patrz jak cudnie z ręcznika plecak zrobiła ...auć
dzieki po dwakroc kobietki
juz mi lepiej
sie wygadałam...
najgorsze by było jakbym nie miała komu tego powiedzieć-uf...jest forum
Kruszynka 2010
Doradca Akademii Noszenia Dzieci
LULAMY Akademia Chustonoszenia
Specjalistka od metody karmienia dzieci- BLW (Bobas Lubi Wybór), Certyfikowany uczestniczka szkolenia z BLW prowadzonego przez Gill Rapley.
BabyLedWeaning
oraz Stowarzyszenie Poznań w Chuście
moje zwierzaki i
mamaslon tulam też bym miała nerwa
pulpecja dla mnie karmienie to normalka, gdzie popadnie, nawet na środku marketu na podłodze bo jak się drze z glodu to przecież nie zatkam szmatą
ostatnio raczej pozytywne komentarze słyszałam, dzisiaj dziadek jakiś dreptał sobie jak szliśmy na plac zabaw, zatkało go tak, że aż sobie przystanął ostatnio też jakiś mało karku nie skręcił ale nic nie mówili
Teściowa nadal sceptycznie podchodzi z tego co widzę, ale nic nie mówi. A jeszcze teraz decydowałam się na wielo (lepiej późno niż później), czekam na przesyłeczkę... to dopiero będzie hardcore
http://kachaskowo.blogspot.com
a najlepsze me dzieła: Michał 06-06-2007 i Klaudia 17-09-2011
bociany dzieci nie noszą, ja tak (zapożyczone z nosime.sk)
Z tym wozkiem to sie nie zgodze. Jak nie mielismy jeszcze swojej chusty a musialam cos zalatwic na miescie to jak sie darl w autobusie (w wozku) to tez sie swoje osluchalam od roznych madrych cioc, co to gadac potrafia, ale miejsca ustapic zebym mogla dziecko na rece wziac i nie martwic sie ze z nim polece przy najblizszym hamowaniu, to juz nie. Co za kraj...
Niestety ale też tego doświadczyłam, jak dziecko drze sie w chuście to na pewno dlatego że je zła matka dręczy. a jak śpi w chuście to: co ma robić zła matka zdusiła to śpi.
No coś Ty? Ja się z czymś takim nigdy nie spotkałam, choć sytuacji że dziecko płakało w wózku widziałam bardzo wiele. Co innego wtrącanie się i zwracanie uwagi, że za lekko/grubo dziecko ubrane, że źle przykryte, albo nie tym co trza, że grzechotka/zabawka zła, że nie powinno tego jeść/pić, że za duże na samo mleko i różne inne dziwne teorie. Na prawdę dziewczyny, przysłuchując się takim rozmowom można się niezłych rewelacji dowiedzieć.
Zastanawia mnie dlaczego ludzie zamiast zajmować się sobą, swoimi sprawami czują się zobowiązani do wtrącania się w życie innych ,a zwłaszcza wychowanie ich dzieci.
Na przystanku autobusowym zaczepiła mnie młoda dziewczyna i zapytała, czy tą chustę wiąże się na jakiś specjalny węzeł i czy na pewno się to nie rozwiąże, bo widziała kiedyś dziewczynę z dzieckiem w chuście jak biegła na autobus i strasznie się bała, czy jej to dziecko nie wypadnie
Reakcja mojego taty, który pierwszy raz widział Młodego z chuście: "Ale on garbaty! A rączki? Gdzie on ma rączki?! A, tam... Ale mu ich nie połam!"
Reakcja przy drugim razie: "On tak krzywo siedzi, nam zawsze mówili, że trzeba siedzieć prosto i się nie garbić!" - a na to moja mama - "Ale to było w szkole, że macie się w ławkach nie garbić!"
na dniach miasta byłyśmy z pawiami .młoda skakała na trampolinie a ja czekałam z obowiązaną chustą. obok stał starszy pan kowboj który rysował w ołówku twarze. podniósł głowę i krzyknął do mnie że śliczne mam "tototo ".za sekundę przybiegła córa i wskoczyła do pawiszonów aż dziadek zdębiał, przyrównał się i krzyknął ponownie "aaaa to takie cudo"
a mój tato mnie ostatnio zaskoczył. Byłam kilka dni u rodziców. Najpierw się przyglądał jak motam i nic nie mówił, ale podejrzewałam go raczej o lekko kpiarskie podejście. A ostatniego dnia siedzimy sobie przy kawie, Maruda nie chciała zasnąć więc do chusty i tak sobie stoimy przy tacie/dziadku Niuńka już wtulona przysypia i tato na to: "Fajne to jednak jest. I tak blisko mamy, bo to bardzo ważne jest ta bliskość" Kochany ten mój tatko.
Pomykamy z Zuchem w mt. Jak to bywa w małych miastkach (jesteśmy u dziadków), niektórzy starsi panowie, z braku zajęć, stoją sobie przy bramie, patrzą na jadące samochody, na ludzi... no i na nas... I swoje trzy grosze muszą dorzucić: "Jak będzie w tej torbie siedział to nie urośnie! "
A tak ogólnie, to spotykam się z niezwykłą sympatią ludzi (chyba tylko ja noszę tutaj dziecko w chuście lub w mt), wszyscy zgodnie stwierdzają, że Franiowi musi być strasznie dobrze, tak blisko mamy
Syn mój marudzi strasznie ostatnimi czasy. Zostawiłam go z mama na godzinę, bo musiałam coś załatwić, siedzieli w parku. I nagle Kuba jak nie ryknie, jak nie wrzaśnie, jak nie zacznie zawodzić - przeszła straż miejska, ale co poradzą na płaczące dziecko?
Na co z kawiarni wybiega jakaś baba: "Głodne dziecko ciąga! poszła by do domu! Wyrodna! Tu po policję trzeba dzwonić!" Na co moja mama: "To prosze dzwonić!"
Przyleciałam kwadrans później, baba się zmyła, moja mama roztrzęsiona, dzieć się drze. Ja za szmatę, zawwiązałam siebie i jego w tempie błyskawicznym, dziecko odetchnęło, spojrzało na babcię, ziewnęło i zaczęło się rozglądac na boki. Mojej mamie ręce opadły. Położyliśmy do wózka jego żyrafę, przykryliśmy kocykiem i poszliśmy do domu. Kuba ani razu nie pisnął. Mama moja tak się na niego patrzy i patrzy i mówi: "Jednak jakby był w szmacie, to by histerii nie dostał. Następnym razem będziesz musiała z nim w chuście pójść".
A my z mężem orzekliśmy, ze to lęk separacyjny, bo dziecko u wszystkich się drze, tylko u mnie nie.
Moim światem jest Jędrzej, miłość mojego życia, nasz syn Jakub Nataniel (09.03.2012)...
... i moje pięć szynszyli
http://kachaskowo.blogspot.com
a najlepsze me dzieła: Michał 06-06-2007 i Klaudia 17-09-2011
bociany dzieci nie noszą, ja tak (zapożyczone z nosime.sk)
Widzę w tym wątku trochę narzekań na to, że chusty wywołują sensację i ludzie komentują, a na wózki nikt nie zwraca uwagi... Chodzę z chustą, ale z wózkiem też całkiem dużo i myślę, że to nie całkiem tak jest. To znaczy, chusty pewnie trochę sensacji robią, ale noszone dzieci głównie dlatego wywołują tyle komentarzy, że są dobrze widoczne. W wózkach są po prostu lepiej ukryte przed światem. Jak niosę Adasia w chuście, to zdarza mi się słyszeć szepty "Jakie słodkie maleństwo" albo pytania "A nie za zimno mu bez skarpetek?", ale to samo słyszałam już też, kiedy Adaś leżał w wózku - z tym, że to faktycznie były rzadsze przypadki. Tak więc używanie wózka nie chroni przed zwracaniem na siebie uwagi. Osobną kategorię stanowią komentarze na temat stanu kręgosłupa noszonego dziecka i inne w tym rodzaju, bo te rzecz jasna są przeznaczone tylko dla zamotanych.
Wczoraj wiozłam zamotanego Adasia tramwajem i usłyszałam od starszej pani, obrzucającej chustę krytycznym spojrzeniem: "Kiedyś to z takim małym dzieckiem się w ogóle z domu nie wychodziło, żeby mu się dobrze kręgosłup wykształcił i cała reszta".
Komentarz mojego znajomego, kiedy mu to opowiedziałam: "Trzeba jej było powiedzieć, że niektórzy dorośli też w ogóle nie powinni wychodzić z domu". Taka riposta nie przyszła mi do głowy, ale odpowiedziałam pani radośnie, że nie martwię się o to, bo noszenie w chuście zalecił mi lekarz. Pani po tej mojej odpowiedzi już niczego więcej nie powiedziała.
Swoją drogą, czy ona poważnie mówiła? Jak sobie pomyślę, że miałabym przez szereg miesięcy w domu siedzieć, żeby "z tak małym dzieckiem nie wychodzić", to czuję, że od samej tej myśli świra dostaję.
Noszę Adama (maj 2012) i Marka (czerwiec 2014)