a ja dziś byłam z młodym w bondku na uczelni i spotkałam na przystanku autobusowym profesora, który jest znanym postrachem i przed zajęciami z nim sama kiedyś płakałam ze stresu (a potem z ulgi, że mam już to za sobą) i on do mnie, że jakie to cudowne, że tak dobrze opatulony i na pewno mu cieplutko, że bliskość mamy jest najważniejsza i od razu widać, że dziecko szczęśliwe i może być prawdziwym podróżnikiem. I w ogóle się pozachwycał młodym i tym, że studia też ciągnę, życzył mi powodzenia w sesji i był bardzo, bardzo miły. Normalnie poprawiło mi to humor na cały dzień!