Wczoraj po raz pierwszy zamotałam synka w kangura. Był to dla mnie nie lada wyczyn . Mały waży 12 kg, a ja startuję z kangurem, hihi . Zamotałam z ciekawości. Chustę miałam za długą, więc się nią owiązałam jak przy kieszonce, gdzie węzeł wychodzi z tyłu. Wyszło mi coś takiego:
Mogłam to lepiej dociągnąć, ale chusta nie bardzo chciała się dalej "ślizgać". Na zdjęciu młody jest jakiś wykrzywiony, ale wydaje mi się, że siedział prosto, a to wrażenie wynika z tego, że miał jedną rączkę pod brodą i mu łopatka jedna wystawała. Napiszcie, jak to według Was wygląda.