Mam chustę. Nosimy się, lubimy się nosić. Kocham moją chustę bo chociaż kupiłam ją w ciąży - pasuje jak ulał do naszej córeczki. Wygląda w niej pięknie.
Ale marzę o czymś innym. O innej chuście, na zmianę, żeby coś pomacać sobie, żeby mieć coś jeszcze. I, kurka wodna, nie mogę sobie kupić. No nie stać mnie, i już. Jak coś zarobię to zaraz jest milion ważniejszych rzeczy niż nowa szmata. A jak pójdę na etat i będę zarabiała więcej, to już nie będę miała co w chustę wsadzić...
Na jesieni chcemy kupić nosidło. No ale to jest zakup o wysokim priorytecie. A druga chusta na szarym końcu listy potrzeb.
Jak patrzę na niektóre stosiki to mnie skręca z zazdrości.
I mi smutno, bo chciałabym pawie petrol, albo agave, albo dmuchawce, albo hopka light Goa...no mam tych marzeń trochę.
Zapisuję się na testy, ale test to raptem 3 dni..
Pocieszcie mnie jakoś...