Jako że i tak siedziałam w domu przez tydzień, więc w końcu wzięłam się za odpieluchowanie.
Mała za chwilę skończy 2 lata, od 1,5 tygodnia lata w samych majtkach cały dzień, nawet na wyjścia typu zakupy czy kościół, na noc jeszcze jednorazówka, choć w 90% przypadkach sucha.
Już drugiego dnia zaczęła wołać na siusiu, wpadki zdarzały się może ze 4-5 dziennie głównie w trakcie zabawy, jak zapomniała. Z kupą trochę gorzej, bo bardziej ją stresuje samo jej robienie (i pewnie trochę boli czasem, jak idzie twarda kupa), więc tutaj nieco gorzej, bo robią ją głównie na stojąco.
Od wczoraj 100% sukcesu sikowego, pięknie woła, siada i robi co trzeba. No, jestem strasznie dumna z mojej córy, ale widzę, że jest też tutaj charakterna, bo robi siusiu tylko wtedy, kiedy ONA CHCE I ZAWOŁA. Tzn, jak ją wysadzam, proszę o siusiu, to może w 2 na 10 przypadków zrobi. A jak sama zawoła, to sukces od razu.
No i właśnie. Jedziemy za dwa dni do Jeleniej Góry (od nas ok. 4 h samochodem autostradą). Będziemy tam tez kilka dni jeździć, zwiedzać okolicę (np. Szklarską Porębę), wypoczywać.
Oczywiście zabieramy nocniki, na tę 4 godzinną jazdę to chyba jednak się złamię i założę jej pieluchę (choć z moich obserwacji wynika, że potrafi nie sikać i nawet 3-4h czasem, zwykle przed południem).
Ale ja już będziemy na miejscu i będziemy jeździć już w krótsze (20-30 km) trasy, to konsekwentnie nie chciałabym zakładać jej pieluchy do auta, bo jeździć będziemy sporo, a to się mija z celem przy odpieluchowaniu.
Ale jak uniknąć ew. zmoczenia fotelika? Podkładać ceratkę i na to ręcznik? Macie jakieś patenty? Bo wątpię, żeby na żądanie się wysikała przed wejściem do samochodu, a nie wiem, ile wytrzyma od zawołania na siku do zatrzymania się samochodu, wyciągnięcia jej z fotelika i wysadzenia.