Znajoma,,trochę pani w stylu "ą", "ę", dziewczyna z dużą kasą i dwójką podrośniętych dzieci była wstrząśnięta jak zobaczyła mojego bączka w chuście. Powiedziała,że jest jej go strasznie żal. Zaraz pobiegła do pediatry,która powiedziała jej,że:
-w chustach noszą kobiety z trzeciego świata,w krajach gdzie jest mega biednie (argument,że chusta czasami kosztuje więcej niż niejeden wózek znajoma zbyła tekstem - bo to taka moda to robią drogie,żeby zarobić)
- kiedyś kobiety nosiły,ale my nie powinniśmy się cofać tylko właśnie iść do przodu,a chusta to cofanie się (ja na to, że dziecko potrzebuje bliskości i rozwój cywilizacji nie ma tu nic do rzeczy,ona,że można dziecko poprzytulać,a potem odłożyć do wózka i nic mu nie będzie)
- kręgosłup,to argument koronny,nie powinien tak być,to,że dziecko w brzuchu miało inną postawę to nic,teraz kręgosłup powinien się prostować,nie można dziecka nosić w ten sposób.To,że dziecko jest spokojnie(Adaś miał gorączkę nad morzem,bardzo płakał,zamotałam go w chustę i pięknie usnął - znajoma na to,ze jak jest tak związany to nic dziwnego,że jest spokojny,bo nie może się ruszyć,nie pozostaje mu nic innego jak spać)
Ogólnie pediatra była bardzo,bardzo na nie, znajoma również,jak jej powiedziałam,że teraz coraz częściej ortopedzi wypowiadają się na plus o chustach to powiedziała - zmień lekarza.
Ogólnie zbytnio się nie przejęłam,ale zabrakło mi argumentów i wyszło trochę na jej... A do tego przysłuchiwał się tej rozmowie mój mąż i teraz nie mam szans nawet na nową chustę,a i tna to co mam krzywo patrzy,bo nigdy nie był przekonany... Jakich jeszcze argumentów użyć??? Bo wiem,że ten temat będzie poruszony jeszcze nie raz,a ja już jestem głupia z tego wszystkiego...