Popoludnie zakupowe. Kolejny sklep, miedzy regalami krazymy, jedno siedzi grzecznie w wozku zakupowym i liczy pudelka, reszta chodzi pomiedzy polkami po kolejne proszki, pasty i itepy.
Nagle przez pol sklepu okrzyk Felixa:
-Maaamoooo! Chodz tu szybko!
Ide. A Felix, stojac na poczatku alejki, z przejeciem wyciaga palec (a fe!) i z emocjami wielkimi krzyczy (a fe!)
-Mamusiu, patrz, ten pan! Patrz, on ma dziecko w nosidle! Ale buzia na zewnatrz, a tak przeciez nie mozna! Mamo...! (nadal paluch w pana wycelowany, a fe...)
Podazylam za palcem. Panu zadowolenie na twarzy nieco przycmilo, co go tu palcami tak wytykaja na dzien dobry. Dziecie zwisa, tata brzuchem kolebie, babybjorn wypasiony.
Wiec mowie, bez zadnej emocji na twarzy:
-Tak, masz racje, to nie jest najlepsza pozycja, ale ten pan tak wybral.
I odciagam smarkulca, bo mam szosty zmysl.
...i oczywiscie sie nie pomylilam (dlaczego kurcze z totkiem to nie dziala?).
Dwa zakrety pozniej pan przemowil do coreczki trzymanej za reke. Po polsku przemowil
******************
Moraly z tej akcji:
- Dzieci slysza wiecej, niz nam sie wydaje. Nigdy nie rozmawiamy przy dzieciakach o merytoryce, o jakichs nudach anatomiczno-fizjologicznych. Same nazywaja po swojemu to, co widza i to, co czuja (Bruniak np. potrafi pytac sie, gdzie ta pani ma chuste, bo dzidzia placze). W szoku jestem, ze dzieciak w ogole potrafi odroznic nosidlo usztywniane od ergonomika. Zapytalam sie go przed pojsciem spac, a ten mi mowi, ze on widzi, ze ta dzidzia miala inaczej nozki niz Bruniak. A jak nosilismy Bruniaka, to ciagle mowilismy o "podciaganiu kolanek". Kurcze, on nie ma jeszcze siedmiu lat! Ide na emeryture
- Jeden przyklad z zycia wziety i mlody zaskoczyl od miesiecy walkowalam, ze nie mozna pokazywac palcami, ekscytowac sie, a w ogole komentarze dotyczace wygladu ludzi sa nie na miejscu. To sie nauczyl