chciałam się pożalić): nosimy obecnie w ergo
i mam jakiś kryzys. ...jak sobie myślę, że mam gdzieś wyjść z 10 kg obciążeniem, to aż mi się nie chce... ech! Mały w pięty mi już idzie, dosłownie): bolą mnie, chyba od noszenia...
poza tym gorąco...
poza tym On najchętniej chciałby raczkować po asfalcie, a nie być noszonym...
a chusty to już dawno wiązać mi się nie chce... to jakieś dodatkowe 10 min. przed wyjściem. a biorąc pod uwagę, że założenie wielo trwa 10 min, ubranie kolejne 15 min. to ja już jestem zmęczona):
jak Wy to robicie!?!?!? podziwiam, bo widzę na forum mamy noszące chodzące dzieci. czy naprawdę one lubią być tak noszone? nie wolą biegać? a jeśli lubią troszkę chodzić, a troszkę być noszone, to czy naprawdę chce Wam się wiązać chustę za każdym razem?
nie wiem jak to jest, bo nie mam starszego dziecka, ale skoro Szymek już teraz mi się wyrywa, to może będzie gorzej, jak zacznie chodzić? czy to jakiś kryzys raczkowania jest?
podskakuje mi w tym nosidle... i ja muszę skakać, tańczyć, zagadywać cały czas...
nie wiem, co mam robić, bo wózka nie lubimy ani ja, ani Szymek, ale chyba trzeba będzie się przerzucić
a może kwestia w tym, że muszę zacząć nosić na plecach? jakoś nie mogę się przekonać, bo nie wiem, co tam się dzieje z tyłu...
pocieszcie mnie, doradźcie. bo ja już chyba do chusty nie wrócę (tj. z tym Egzemplarzem(:, bo z następnym na pewno)