Strona 2 z 2 PierwszyPierwszy 12
Pokaż wyniki od 21 do 31 z 31

Wątek: zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)

  1. #21
    Chustonoszka
    Dołączył
    Jun 2008
    Miejscowość
    KrakĂłw
    Posty
    92

    Domyślnie Re: zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)

    Cytat Zamieszczone przez Flotka
    Oj, ZuZaZo... Ja bym się nie zdziwiła, gdyby Twoje ukochane dziecko za kilkadziesiąt lat leżąc na kozetce u psychoanalityka będzie się żaliło: moja matka nigdy mnie nie kochała. Mówiła do mnie cholero i pierdoło. Nie czuj się napadana, ale dziecko (podobnie jak każdy inny człowiek )nie wie, co masz w środku i może nie wiedzieć, że to taka maniera na okazywanie czułości.
    Flotko smutne w Twoim poście jest to że nie masz wiary w ludzi, a przerażające jest że nie masz wiary we własne dziecko. To Ty przecież kochasz je i uczysz go kochać, skąd Ono ma wiedzieć czym jest miłość, czułość, i dobro, jak nie od Ciebie? Wiec nie masz pewnośći co czuje Twoje kilkumiesięczne , kilkuletnie dziecko??? Ja osobiście czułabym że poniosłam porażkę i nie znam własnego dziecka. To co mam w środku , dobre czy złe dziecko chłonie jak gąbka. Jacy sami jesteśmy takimi stają się ( przede wszystkim w okresie dorastania) nasze dzieci. Po to jest Rodzina by kształtowała DOBRE relacje między ludzkie ( pamiętajmy że rodzina jest równiez patologiczna ale skupiam się raczej na własciwej ideii )
    Mówiąc do swoich dzieci po imieniu mówisz to z obojetną kamienna twarzą czy raczej z uśmiechem i miłością w głosie???
    Jeżeli kreujesz swój świat wg pewnych zasad, jesteś konsekwentna, wiesz czym jest dobro a czym zło nie krzywdzisz takimi słowami.
    Moja 5 latka wie ( to dla niektórych jest trywializm a dla niektórych rzeczy z dzikiego kosmosu)) że nalezy mówić Dzień Dobry, Proszę , Dziękuję. Nie boi mówić się o swoich uczuciach , obawach, lekach. A przede wszystkim wie czym jest miłość i zaufanie ( bo wg mnie jedno bez drugiego w relacjach rodzinnych nie istnieje).
    Masz jeszcze malutkie dzieci i jeszcze trochę czasu minie zanim weźmie cię starszak za ręke , zaprowadzi do pokoju i śiadajac na łóżeczku, w tonie totalniej konspiracji powie:
    "mamusiuuuu, a wiesz coooooo, dzisiaj na spacerze zbierałem z Anią kasztany, i dałem jej wszystkie i wiesz cooo pocałowaliśmy się ..." po czym pobiegnie do ojca i w meskiej rozmowie podzieli się swoimi uczuciami.
    Życzę Ci tego, bo to najpiękniejsze co mogą dać nam dzieci, zaufanie i miłośc. Tylko nie przegap tego bo możesz to uznać za manierę bo nie wiesz tak naprawde co ma w środku.


  2. #22
    Chustomanka
    Dołączył
    Mar 2008
    Posty
    1,445

    Domyślnie Re: zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)

    Dziewczyny, naprawdę jesteście przekonane, że dziecko (nie takie maluśkie, które dopiero poznaje znaczenie słów i faktycznie wiążąc dane słowo z przekazem niewerbalnym dopiero się uczy jego znaczenia) słysząc "pierdoło", "cholero" od matki słyszy tylko i wyłącznie miłość? Mam na myśli większe dzieci - dajmy na to: siedmioletnie. Takie, które już z innych źródeł wiedzą, że "pierdoło", "cholero" to słowa same w sobie obraźliwe. Czy jesteście przekonane, że nie fundujecie im przykrego dysonansu poznawczego, w wyniku którego naprawdę mogą dojść do wniosku, że coś tu jest nie-tak, skoro mama tak do nich mówi?
    Oczywiście nie chodzi mi o składankę "kochana pierdoło", ale samo "pierdoło" , powiedziane nawet z uśmiechem na twarzy i czułością w oczach - jesteście przekonane, że taki przekaz zostanie przez dziecko jednoznacznie odczytany jak pozytywny?
    Moje pytanie proszę potraktować jako czysto teoretyczne rozważania, proszę zdobyć się na wyabstrahowanie ich od konkretnego przypadku (ZuZy) bo nie jest moim celem obrażanie nikogo i proszę, aby w dyskusji mnie również nie obrażano.

  3. #23
    Chustonoszka
    Dołączył
    Jun 2008
    Miejscowość
    KrakĂłw
    Posty
    92

    Domyślnie Re: zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)



  4. #24
    Chustonoszka
    Dołączył
    Jun 2008
    Miejscowość
    KrakĂłw
    Posty
    92

    Domyślnie Re: zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)

    Wiesz wydaje mnie się że to wszystko zależy od ogólnie pojętego wychowania, mam tu na myśli nie tylko zwroty grzecznościowe rodem z etykiety, ale także: wrażliwość na piękno i wszelakie Sztuki piękne jak malarstwo, muzyka, rysunek, - chęć poznawania (w tym również nauki), ciekawość świata, ot Kultura.
    Dziecko, któremu są oferowane różne alternatywy (lingwistyka, malarstwo, nauka na instrumentach, sztuki walki, balet itp) podawane ze zrównoważonego gruntu ( mam tu na myśli rodziców dbających o prawidłowy rozwój emocjonalno umysłowy ) wyrośnie człowiek o mocnym kręgosłupie moralnym i solidnej wiedzy.

    czy w takim razie rodzic używajacy wulgaryzmów może tak wychowywać dzieci ? jestem zdecydowanie o tym przekonana. sama baaardzo klnę. staram się tego nie robić przy dzieciach ale czasami np w korku kiedy moja cierpliwość sięga zenitu, łacina miesza sie mnie z językiem polskim. czy moje dziecko klnie? nie, bo wie, że ONA JEST TYLKO ( i aż ) DZIECKIEM, i że jej tak nie wolno. czy nie używając wulgaryzmów przeze mnie , moje dziecko by również ich nie używało? nie, bo koledzy z przedszkola tak mówią z tą różnicą że im tego nikt nie zabrania. w muzyce, telewizji przed blokiem może usłyszeć brzydkie wyrazy, będą tym ciekawsze im mniej będą wiedziały i chętniejsze do ich użycia. jaką mam gwarancję czy moje dziecko nie, klnie? zaufanie, ale o tym było już wcześniej.

    mówię do Olki często PIERDOŁO, z tym że ja tego słowa nie używam od wczoraj ale od jej urodzenia, i zawsze było wymawiane z czułością, przyzwyczaiła się do niego, ani dla niej nie jest to nie miłe ani jak zauważyłam reszcie również nie przeszkadza.

    wybacz, nie jest moim celem urażenia Cię , ani teraz ani wcześniej, ani w jakikolwiek sposób atakowania Twojej Osoby ale w szczególności Twoje jedno zdanie:


    Cytat Zamieszczone przez Flotka
    Dziewczyny, naprawdę jesteście przekonane, że dziecko (nie takie maluśkie, które dopiero poznaje znaczenie słów i faktycznie wiążąc dane słowo z przekazem niewerbalnym dopiero się uczy jego znaczenia) słysząc "pierdoło", "cholero" od matki słyszy tylko i wyłącznie miłość? Mam na myśli większe dzieci - dajmy na to: siedmioletnie.

    wywarło na mnie wrażenie iż nie zna się swoich dzieci. że traktuje się je jak nowo poznane osoby, przed którymi trzeba trzymać fason i dobry ton. przecież nasze dzieci sa z nami od urodzenia, widzimy na ich twarzach radość i smutek, strach i gniew, one nauczyły nas jak to rozpoznawać ale to my nauczyłyśmy je wyrażać. więc nie podchodźmy do nich jak do kosmitów tylko oswójmy je , zaprzyjaźnijmy się a przede wszystkim kochajmy.


  5. #25
    Chustoguru Awatar Dagmara
    Dołączył
    Jul 2008
    Miejscowość
    Warszawa Bielany
    Posty
    6,210

    Domyślnie Re: zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)

    Hmm mnie to tylko ciekawi jaką minę zrobiłaby nauczycielka dziecka czy pani w przedszkolu czy nawet sąsiadka gdyby dziecko odezwało się do niej lub do kogoś z klasy/grupy z miłością - pierdoło vel cholero??
    Konstanty 16.04.2014
    Lilianna 7.04.2010
    Kacper 29.07.2007


  6. #26
    Chustonoszka
    Dołączył
    Jun 2008
    Miejscowość
    KrakĂłw
    Posty
    92

    Domyślnie Re: zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)

    no cóż, jak sie ma tak pojętne dziecko jak moja Olka to WIE ZE TAK NIE WOLNO, ale ja tak właśnie beznadziejnie wychowuję


  7. #27
    Chustonoszka
    Dołączył
    Jun 2008
    Miejscowość
    KrakĂłw
    Posty
    92

    Domyślnie Re: zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)

    a poza tym jakby co to setnie bym sie uśmiała widząc taka małą srajdę w szelmowskim uśmiechu chwytającą za kolana panią nauczycielkę i szczebioczacą szczerbozębenym dziobem: jak jesteś fajna Pani moja kochana pierdoło
    padła bym ze śmiechu a potem porozmawiała z rodzicem, który będąc tu mną ujął by swoim wdziękiem i czarem


  8. #28
    Chustoguru Awatar Dagmara
    Dołączył
    Jul 2008
    Miejscowość
    Warszawa Bielany
    Posty
    6,210

    Domyślnie Re: zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)

    Konstanty 16.04.2014
    Lilianna 7.04.2010
    Kacper 29.07.2007


  9. #29
    Chustomanka
    Dołączył
    Mar 2008
    Posty
    1,445

    Domyślnie Re: zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)

    Cytat Zamieszczone przez ZuZaZo
    wybacz, nie jest moim clelem urażenia Cię , ani teraz ani wcześniej, ani w jaki kolwiek sposób atakowania Twojej Osoby ale w szczególności Twoje jedno zdanie:


    Cytat Zamieszczone przez Flotka
    Dziewczyny, naprawdę jesteście przekonane, że dziecko (nie takie maluśkie, które dopiero poznaje znaczenie słów i faktycznie wiążąc dane słowo z przekazem niewerbalnym dopiero się uczy jego znaczenia) słysząc "pierdoło", "cholero" od matki słyszy tylko i wyłącznie miłość? Mam na myśli większe dzieci - dajmy na to: siedmioletnie.

    wywarło na mnie wrażenie iż nie zna się swoich dzieci. że traktuje się je jak nowo poznane osoby, przed którymi trzeba trzymać fason i dobry ton. przecież nasze dzieci sa z nami od urodzenia, widzimy na ich twarzach radość i smutek, strach i gniew, one nauczyły nas jak to rozpoznawać ale to my nauczyłyśmy je wyrażać. więc nie podchodźmy do nich jak do kosmitów tylko oswójmy je , zaprzyjaźnijmy się a przede wszystkim kochajmy.

    Ale przecież w życiu każdego człowieka (dziecka) następuje taki etap, kiedy musi ono wiedzę zdobytą w kontakcie z rodzicem skonfrontować z innymi źródłami. Rozumiem, że słowo "pierdoła" ma dla niego pierwotnie konotację pozytywną, ale w pewnym momencie - na podstawie innych źródeł - zorientuje się, że OBIEKTYWNIE jest to słowo niosące negatywny ładunek emocjonalny, jest to słowo obraźliwe. Jak wtedy będzie się czuło?
    To nie jest kwestia: znam swoje dziecko, czy go nie znam? kocham, czy nie kocham? Stawiam pytanie o to: jak będzie się czuło dziecko, kiedy ZROZUMIE, że to, co brało za pieszczotliwy zwrot jest według kryteriów obiektywnych obraźliwe?

  10. #30
    Chustonoszka
    Dołączył
    Aug 2008
    Miejscowość
    Krakow, Poznan, Londyn
    Posty
    59

    Domyślnie Re: zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)

    Cytat Zamieszczone przez Flotka
    Ale przecież w życiu każdego człowieka (dziecka) następuje taki etap, kiedy musi ono wiedzę zdobytą w kontakcie z rodzicem skonfrontować z innymi źródłami. Rozumiem, że słowo "pierdoła" ma dla niego pierwotnie konotację pozytywną, ale w pewnym momencie - na podstawie innych źródeł - zorientuje się, że OBIEKTYWNIE jest to słowo niosące negatywny ładunek emocjonalny, jest to słowo obraźliwe. Jak wtedy będzie się czuło?
    To nie jest kwestia: znam swoje dziecko, czy go nie znam? kocham, czy nie kocham? Stawiam pytanie o to: jak będzie się czuło dziecko, kiedy ZROZUMIE, że to, co brało za pieszczotliwy zwrot jest według kryteriów obiektywnych obraźliwe?
    ja mam chodzącą odpowiedź na to pytanie w domu - moje większe dziecko, czyli trzydziestokilkuletni, wykształcony dość znacznie mąż rozumie, że słowo "cholera" może być obraźliwe. a jednak, kiedy jego mama zwraca się tak do niego (teściowa ma obok cholery do swojego jedynego dziecka, oczka w glowie zrwaca sie vel syneczku, kochanie, skarbie itp), bynajmniej nie czuje, że slowo to badz tez osoba je wypowiadajaca ma na celu go obrazic. o pozytywnych konotacjach slowa cholera w jego umysle swiadczy chociazby fakt, ze kiedy chce do mnie badz do naszego czteromiesiecznego synka powiedziec cos baaardzp pieszczotliwie, uzywa wlasnie slowa cholera. i bynajmniej maz moj nie jest osoba, ktora ma problemy z wyrazaniem uczuc czy tez z wlasna tozsamoscia emocjonalna i na kozetke psychoanalityka sie nie kwalifikuje, choc slowo cholera pod jego adresem wypowiadane bylo odkad sie urodzil - zawsze z wielka czuloscia (jak znam tesciowa, nigdy nie wypowiedzialaby tego slowa pod jego adresem inaczej, a ich relacja przepelniona jest wzajemna miloscia i szacunkiem)
    podsumowujac: dzieci wychowane w rodzinach pelnych milosci, gdzie rozpieszcza sie je emocjonalnie WIEDZA, ze nawet slowa powszechnie uznawane za obrazliwe moga miec czule zabarwienie, jesli wypowiada sie je tak, aby osoba, do ktorej sa adresowane odczuwala, jaki jest ich ladunek emocjonalny. dzieci wychowane w takich rodzinach nie tylko lepiej sie rozwijaja, ale takze z reguly nie maja problemow z samoakceptacja i nie oceniaja swojej wartosci na podstawie tego, co mysla o nich inni. dzieci takie sa na tyle bystre, by wiedziec, ze pieszczotliwa "cholera" rozni sie od obrazliwej "cholery", a jesli kochajacy rodzic widzi, ze jego dziecko ma problemy z takim rozroznieniem, jest to dla niego znak, ze dziecko ma na jakims polu problemy i ze trzeba je znalezc i sie z nimi uporac - bo nie sadze, aby "cholera" sama w sobie problemem u dzieci bez wiekszych problemow emocjonalnych byla
    Krzys 19 maja 2008 - moje najwieksze szczescie
    http://www.chusty24.pl
    Rockin' Baby Slings, Hotslings, Oopa Baby, Zolowear, Didymos, Ellaroo, Maya Wrap, Kozy Carrier, Babylonia, Moby, Patapum, Storchenwiege, BabyLegs

  11. #31
    Chustomanka
    Dołączył
    Mar 2008
    Posty
    1,445

    Domyślnie Re: zeszmaciłam psychike mojego dziecka ;)

    Cytat Zamieszczone przez meimei
    Cytat Zamieszczone przez Flotka
    Ale przecież w życiu każdego człowieka (dziecka) następuje taki etap, kiedy musi ono wiedzę zdobytą w kontakcie z rodzicem skonfrontować z innymi źródłami. Rozumiem, że słowo "pierdoła" ma dla niego pierwotnie konotację pozytywną, ale w pewnym momencie - na podstawie innych źródeł - zorientuje się, że OBIEKTYWNIE jest to słowo niosące negatywny ładunek emocjonalny, jest to słowo obraźliwe. Jak wtedy będzie się czuło?
    To nie jest kwestia: znam swoje dziecko, czy go nie znam? kocham, czy nie kocham? Stawiam pytanie o to: jak będzie się czuło dziecko, kiedy ZROZUMIE, że to, co brało za pieszczotliwy zwrot jest według kryteriów obiektywnych obraźliwe?
    ja mam chodzącą odpowiedź na to pytanie w domu - moje większe dziecko, czyli trzydziestokilkuletni, wykształcony dość znacznie mąż rozumie, że słowo "cholera" może być obraźliwe. a jednak, kiedy jego mama zwraca się tak do niego (teściowa ma obok cholery do swojego jedynego dziecka, oczka w glowie zrwaca sie vel syneczku, kochanie, skarbie itp), bynajmniej nie czuje, że slowo to badz tez osoba je wypowiadajaca ma na celu go obrazic. o pozytywnych konotacjach slowa cholera w jego umysle swiadczy chociazby fakt, ze kiedy chce do mnie badz do naszego czteromiesiecznego synka powiedziec cos baaardzp pieszczotliwie, uzywa wlasnie slowa cholera. i bynajmniej maz moj nie jest osoba, ktora ma problemy z wyrazaniem uczuc czy tez z wlasna tozsamoscia emocjonalna i na kozetke psychoanalityka sie nie kwalifikuje, choc slowo cholera pod jego adresem wypowiadane bylo odkad sie urodzil - zawsze z wielka czuloscia (jak znam tesciowa, nigdy nie wypowiedzialaby tego slowa pod jego adresem inaczej, a ich relacja przepelniona jest wzajemna miloscia i szacunkiem)
    podsumowujac: dzieci wychowane w rodzinach pelnych milosci, gdzie rozpieszcza sie je emocjonalnie WIEDZA, ze nawet slowa powszechnie uznawane za obrazliwe moga miec czule zabarwienie, jesli wypowiada sie je tak, aby osoba, do ktorej sa adresowane odczuwala, jaki jest ich ladunek emocjonalny. dzieci wychowane w takich rodzinach nie tylko lepiej sie rozwijaja, ale takze z reguly nie maja problemow z samoakceptacja i nie oceniaja swojej wartosci na podstawie tego, co mysla o nich inni. dzieci takie sa na tyle bystre, by wiedziec, ze pieszczotliwa "cholera" rozni sie od obrazliwej "cholery", a jesli kochajacy rodzic widzi, ze jego dziecko ma problemy z takim rozroznieniem, jest to dla niego znak, ze dziecko ma na jakims polu problemy i ze trzeba je znalezc i sie z nimi uporac - bo nie sadze, aby "cholera" sama w sobie problemem u dzieci bez wiekszych problemow emocjonalnych byla
    OK. Przyjmuję do wiadomości

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •