pojechałam pociągiem do babci, dzieć w chuście oczywiście, bo gdzież oprócz walizki i fotelika samochodowego jeszcze wózek będę targać? na spacery też w chuście biegamy. no i wczoraj spotykam sąsiadkę z wnuczką w podobnym wieku, co Krzyś, w gondoli i taka wywiązała się rozmowa:
ja: gratuluję wnuczki, śliczna dziewuszka
sąsiadka: dziękuję, a synek nie śpi?
ja: aaaa, on mało w dzień sypia
sąsiadka: BO NIE MA WÓZKA, jakby miał, cały dzień by spał, a ty byś miała spokój
ja: ale on wózka nie lubi
sąsiadka: bo to trzeba nauczyć, popłacze i się przyzwyczai
ja: możliwe, ale nie będę eksperymentować, skoro obydwoje jesteśmy szczęśliwi
sąsiadka: przyzwyczaisz i kłopot będziesz mieć, w wózku się powinno, bo zdrowo [O!]. ładnie głowkę trzyma, nasza nie trzyma. a przekręca się?
ja: tak
sąsiadka: nasza nie (ja na koncu jezyka, ze to dlatego, ze chusty nie ma, ale balam sie, ze zart nie trafi na podatny grunt, ugryzlam sie zatem w tenze jezyk )
ja: szybko sie nauczy
sąsiadka: a widze, ze sie synek usmiecha duzo
ja: tak, taki kontaktowy egzemplarz mi sie trafil. ale dzis troche marudny
sąsiadka: BO WÓZKA NIE MA, jakby mial, toby nie marudzil
ja: marudny, bo mu zęby idą
sąsiadka: jakby był wózek, toby lepiej znosił
ja: no ale chusta jest, wkładam go sobie do niej i zadowolony
sąsiadka: WÓZKA NIE MA, A WIDAĆ, ŻE SYNEK WŁAŚNIE WÓZKA POTRZEBUJE
[i tu się wnuczka rozdarła wniebogłosy, a sąsiadka telep, telep wózkiem, co nic nie pomaga]
ja: (chcąc czym prędzej zakończyć, bo już widziałam dalszy ciąg rozmowy): teraz to potrzebuje cyca, wiec pedzimy do domu do widzenia
sąsiadka: ale wózek by mu się przydał, kto to widział tak dziecko bez wózka męczyć...
[mała wciąż płacze, Krzyś wciąż się śmieje KONIEC]
w takiej to, Kumy Drogie, optymistycznej wymianie zdan wczoraj uczestniczylam
i żeby tylko jednej... co druga osoba mnie zaczepia i podobny dyskurs rozpoczyna, choć zwykle skupiaja sie na chustach, a nie na wozkach wesolo jest hehe