nie rozpieszcza bzdurki
hm... niewątpliwie chusta rozpieszcza. Mamę. Zna to każda z nas, która po dłuższym okresie chustowania z jakiegoś powodu zapragnęła wyruszyć w miasto z wózkiem. I nagle - tu schodek, tam upiorne drzwi, wysokopodłogowy autobus, nieobniżony krawężnik, nagle zaczyna padać deszcz i nie wystarczy się zawinąć w kurtkę i schować pod parasol, tylko trzeba taniec na wietrze z folią odprawiać
a mi sie widzi, obserwujac juz chodzace, a wlasciwie biegajace chustowe dzieci, ze sa super dzieciaki. Potrafia sluchac i lepszy kontakt maja z rodzicami. Czuja sie bezpieczne i wiedza co to czulosc.
Tomek (III.07) Asia (X.09)
Doradca po kursie średniozaawansowanym Die Trageschule® Dresden
http://fotelik.blox.pl/html
Świetna metoda, też już jakieś głupie uwagi teściowej tak kończyłem - to działaZamieszczone przez ganara
"Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości" Mark Twain
Rufin 20.04.2008, Inga 13.07.2012
taaa...o rozpieszczaniu to cała rodzina marudzi.i że w wózku byłoby młodemu wygodniej..i o tym że ja dalej z małym w domu siedze, że on nie przyzwyczajony do innych ludzi, że go zostawic nie można z nikim innym...jaką ja krzywde sobie zrobiłam i do nikogo nie przemawia argument że jak sie nosi w chuście to sie człowiek tak nie męczy jak na rękch i jak widzą że nosze małego z pół godz to sie lament zaczyna żebym go odłożyła, że kręgosłup sobie zniszcze itp...ehhh cały czas zamierzam ich wszystkich zachustować żeby zobaczyli jak to jest cuuudownie
Jakbym moją rodzoną mamę słyszałaZamieszczone przez małpa
Dopiero co od niej wróciłam - Lena ma dziś gorszy dzień, marudzi, na widok taty mojego się popłakała - no i usłyszałam wykład cały że to przez noszenie w chuście dziecko mi dziczeje
I że tak to by mama wzięła ją w wózku na spacer, a tu się nie da... Ale 1) z Leną w wózku spokojnie i bez płaczów na długi spacer można iść, a 2) moja mama jeszcze nigdy NIGDY nie zaproponowała, że się Leną zajmie...
Ja asertywna jestem jak tylko się da - jak jestem na widoku. Do domu wracam i potrafię się popłakać z żalu, że własna matka mi takie bzdury opowiada. Że dosłownie WSZYSTKO, co robię z Leną jest be (noszę w chuście, trzymam pionowo, pozwalam jej brać do buzi jedną szmacianą maskotkę, nie ubieram grubo itd). Tato stara się mnie uspokajać, że niby Lena jest mojej mamy oczkiem w głowie i ona wcale mnie nie chce krytykować, tylko się po prostu na zapas o wnuczkę martwi... JASNEZamieszczone przez aniuki
przepraszam za offtop
c.d.Zamieszczone przez Meta
Ja mam ten sam syndrom
W domu muszę odreagować i przeżyć. Moja mama chusty nie akceptuje. Nie odważa się krytykować wprost bo wie że odpyskuję ale za to "napuszcza" kogoś z rodziny, ten ktoś mi wyjeżdża z krytyką, a mama słucha i tylko kręci głową rzuca spojrzenia pt "no widzisz wyrodna matko?". Pal licho rodzinę (ostatnio to była ciotka pielęgniarka z pediatrycznego ), ale żeby mi własna rodzicielka tak..
W ogóle coś się z nią nie moge dogadać, a najbardziej się spieramy o dopajanie (ja z tych co to o suchym cycku), noszenie w ogóle (och jaką zbrodnię popełniam), no i o wózek. Ja jej tłumaczę że mała w wózku ryczy i tak było od zawsze, a matula mi swoje: " Eee tam, już ja z nią zrobię porządek. Dawaj ją do wózka i jedziemy na spacer, zobaczysz że zaraz uśnie.". No tak, a do tej pory miałam oczy w odwłoku i nie zauważyłam jak mi dzieć pięknie na tych spacerkach sypia
Ganara trzymaj się Ja mam czasem podobnie. W zasadzie to mialam bo teraz mama odpuscila. Ale i tak nie mam z nia dobrego kontaktu. I nie chcialabym żeby tak bylo ze mna i z moim synkiem. Brak dobrego kontaktu z mamą może wynikac z tego, że mnie nie nosiła, nie bujala, nie bawila sie ze mną ( tata byl od zabawy ) bo mówi, że nie umiala, nie czytala mi książek ( tata to robil ). Fakt, że o mnie dbala i martwila sie o moje zdrowie aż za bardzo, ale co z tego skoro nie mamy kintaktu dobrego? Myslę, że sama tego żałuje. Ja też. Ale nie potrafie się przemóc.
lemonka, jakbyś pisała o mnie i mojej mamie... Moja mama dodatkowo mnie też nie karmiła - do tej pory próbuję dojść dlaczego (coś słyszałam, że jako tygodniowe dziecko dostałam bardzo silny antybiotyk i wtedy zostałam odstawiona - ale z jakiego powodu - nie wiem)Zamieszczone przez lemonka
Meta, moja mam tez mnie nie karmiła. Jestem wcześniakiem, leżałam w inkubatorze. Mama mówi, że wtedy nie karmiło się wcześniaków a ona sama nie wiedziała, że jednak dobrze byłoby karmić. Trochę próbowała, ale dostała zapalenia piersi mocnego i odstawiła mnie Ja tez miałam zapalenie piersi jak mały miał 3,5 miesiąca. Udało mi się jednak karmić dalej.
Teraz widzę, że mam się stara. To, że mnie krytykowała co do opieki nad dzieckiem też wynikało z jej dobrej woli, chciała dobrze. Ale nie rozumiała, nadal nie rozumie, że to nie jest wsparcie, że rady na siłę, powtarzane ciągle te same argumenty w końcu mnie złoszczą i wcale nie dają mi poczucia, że mama jest po mojej stronie, że mnie wspiera Żeby jednak było sprawiedliwie - gdyby w życiu spotkało mnie coś złego, gdybym była w podbramkowej sytuacji to wiem, że mogę na rodziców liczyć, że zawsze mi pomogą. A to tez ważne. Na co dzień nie potrafię z rodzicami żyć bardzo rodzinnie, czuje się za bardzo krytykowana, obserwowana i oceniana.
To wcale nie chodzi o chuste i noszenie, gdyby chusty nie bylo byblby inny problem -odwieczny konflikt rodzice dzieci
Brak akceptacji rodzicow moze powalic
Trzymajcie sie dziewczyny
Na pocieszenie - teraz to Wy jestescie matkami i swoim dzieciom fundujecie wlasnie, pelna akceptacje, wsparcie, poczucie bezpieczenstwa i milosc - to mocne fundamtny szczesliwych i pewnych siebie ludzi.
Tomek (III.07) Asia (X.09)
Doradca po kursie średniozaawansowanym Die Trageschule® Dresden
http://fotelik.blox.pl/html
Ja wiem, że nie o chustę tu chodzi. Wiele spraw się na taka sytuację składa, wiele lat... Mam tylko nadzieję, że mój syn będzie ze mną mocniej związany, z moim mężem a swoim tatą również, że będzie szczęśliwym człowiekiem potrafiącym dawać szczęście innym. Miedzy innymi dlatego go nosimy, ale wiemy, że noszenie wszystkiego nie załatwia. Cóż, zostaje nam starać się jak tylko potrafimy, szukać tego o czym nie wiemy i kochać z akceptacją. Wszystko jednak okaże się za wiele lat. Coraz bardziej dostrzegam jaką wielka misją jest wychowanie małego człowieka ( jakkolwiek górnolotnie to brzmi )...
my właśnie przeżywamy stresa bo moja mama zapowiedziała się przyjechać na dłużej jak dziectwo się urodzi. a niestety nasza relacja nie należy do łatwych i miłych a do tego w tak wielu rzeczach się różnimy...np. chustę uważa za coś złego i nie chciała bym jej kupowała. mamy poważny dylemat moralny no bo jak tu pogodzić komfort psychiczny w pierwszych dniach, tygodniach po urodzeniu dziecka z jej przyjazdem? a z drugiej strony to pierwszy wnuk i wiem, że bardzo go już kocha i chce zobaczyć. boję się ze bedzie napięta atmosfera, ona będzie swoje prawdy na temat zajmowania się dzieckiem a ja swoje, ona zapewne będzie to odbierała że robię to na złość (to tak zazwyczaj odbiera jak mam inne zdanie niż jej).
ech...i co tu zrobić
http://milimoistudio.pl/ - Mili Moi Studio - fotografia rodzinna, dziecięca, portret
https://milimoiwbeskidzie.wordpress.com/ - nasze przygody w Beskidzie
F 2008 L 2010 K 2013 I 2015
Nasi rodzice zobaczyli swoje wnuczę, a nasze dziecię, jak dziecię miało już 3 tyg., a my zdążyliśmy sprawdzić doświadczalnie że radzimy sobie z hodowlą. Wszelkie pomysły typu "przyjadę na dłużej" były na szczęście nierealizowalne z przyczyn lokalowych - zwyczajnie by się nikt dodatkowy u nas nie zmieścił. Ale i tak byśmy się nie zgodzili, bo dla świeżo upieczonego rodzica, niewyspanego, przemęczonego i w dodatku jeszcze niepewnego własnych działań, nie ma nic gorszego, niż brzęczący nad głową ktokolwiek z dobrymi radami (choćby były najlepsze i w najlepszej wierze dawane).Zamieszczone przez lori
Szczerze mówiąc, radziłabym rozważyć za i przeciw jeszcze raz. Oraz stanowczo, uprzejmie i zdecydowanie lub wręcz nieprzejednanie poprosić mamę, by odłożyła dłuższy pobyt o co najmniej miesiąc. Chcecie się nacieszyć we własnym gronie, ochrona noworodka przed nadmiarem wrażeń i zarazków, bla bla bla. Jeśli się obrazi, to i tak długo w stanie obrażenia nie wytrwa, a odpępowienie własnych rodziców jest konieczne, chociaż bolesne w każdym wieku. Takie postawienie sprawy wymusi na obu stronach (bo i dla Was oczywiśćie nie będzie to łatwe i przyjemne) ułożenie relacji na nowo, już z nowej pozycji dorosłych, niezależnych i samodzielnych kobiet/mężczyzn, a nie dzieci/rodziców.
Rozpisałam się, ale przerabiałam podobny temat na własnym przykładzie, chociaż w trochę innym kontekście. Bolało, ale warto było, o, warto!
Podpisuję się pod radami Kakot. Bardzo mądry post. My tez nie zgodzilibyśmy się na dłuższy pobyt rodziców. Nawet po pierwszym miesiącu. Tym bardziej jeśli Wasze układy są jakie są. Jeśli mama się obrazi to pomyśl, że i tak Wasze stosunki dobre nie były, czyli niewiele się popsuje. A jak napisała Kakot mama i tak długo nie wytrzyma obrażona. Pamiętaj, że to teraz Ty, Twoje dziecko i Twój mąż jesteście najważniejsi. Wasze relacje, Wasz spokój i komfort. Sama wiesz, że i tak okres po urodzeniu dziecka nie jest łatwy dla "nowej" rodzinki. Po co dodatkowo się stresować i utrudniać ten czas? Błagam Cie - nie zgódź się na wizytę mamy. Przepraszam, że tak wprost piszę bo to przecież Twoja sprawa. Trzymam mocno kciuki żeby sprawa rozwiązała się jak najpomyślniej dla Ciebie Twojego dziecka i mężaZamieszczone przez kakot
Stresa i tak już macie to lepiej od razu zrobić ostre cięcie a potem powoli się uspokajać mając komfort psychiczny, że nikt się wtrącać nie będzie i marudzić przy każdej okazji, że wszystko robicie źle. A pamiętaj, że po porodzie świeża mama jest dużo bardziej drażliwa i wrażliwa więc pewnie i tak się pokłócisz z mamą nie jeden raz jeśli przyjedzie. Mąż tez może być bardziej nerwowy i "kłótliwy". Maleństwu w Twoim brzuszku ten stres tez nie pasuje, jak się pojawi na świecie tez będzie potrzebować spokojnej mamy i harmonii w najbliższym otoczeniu.
O zarazkach nie wspomnę. A tu okres chorób nadchodzi przecież.
Kakot, Lemonka bardzo dziękuję za rady - chyba trzeba będzie tak zrobić. stres się tylko dziectwu udzieli, a po co.
szkoda, że to takie trudne
http://milimoistudio.pl/ - Mili Moi Studio - fotografia rodzinna, dziecięca, portret
https://milimoiwbeskidzie.wordpress.com/ - nasze przygody w Beskidzie
F 2008 L 2010 K 2013 I 2015
I ja się podpisuję!
Zawsze jak będzie Ci trudno zachować się asertywnie, to pomyśl o dziecku, że to dla niego. U mnie to działa. Po prostu trzeba sobie zdać sprawę że mamine stresy i napięcia niestety odbiją się i na maluszku, a tego przecież nie chcemy i to jest warte każdej walki o spokój. Pamiętam że do nas z pierwszą wizytą wpadli moi rodzice i teściowa już tydzień po wyjściu ze szpitala. To była raczej krótka wizyta a i tak miałam ochotę w pewnym momencie wywalić ich wszystkich w cholerę. Ojciec z wrzutami że robimy źle bo nosimy na rękach (tygodniowego maluszka!), mama z aferą że nie dopajamy i smoka nie dajemy i teściowa z tysiącem uwag krytycznych.. koszmar A co tu mówić o dłuższym pobycie A biedna mała przeze mnie była też zestresowana okrutnie. Szkoda dzieciaczka po prostu.
Zamieszczone przez lori
ale jakie oczyszczajace
to ustali zupelnie nowe relacje w rodzinie
teraz Ty rozdajesz role
jedyna okazja
Tomek (III.07) Asia (X.09)
Doradca po kursie średniozaawansowanym Die Trageschule® Dresden
http://fotelik.blox.pl/html