Witam,
zawsze byłam fanką długich spacerów na łonie natury z Hanką w chuście. Mieszkam na wsi, więc mam gdzie uskuteczniać spacery, czasem też wyjeżdżamy na spacery. We wrześniu byliśmy na Roztoczu i nosiłam po kilkanaście kilometrów dziennie. I zawsze się chwaliłam, że nic mi nie jest, czuje się super. Aż do wczoraj...
Poszłam na spacer po mojej wsi, ok. 5 kilometrów. Spacer piękny, byliśmy m.in. w lesie, Hania spała cały czas. Ale po przyjściu jak zdjęłam chustę to aż mi łzy w oczach z bólu stanęły. Plecy bolały jak diabli cały wieczór. Dziś już jest lepiej, ale nie w głowie mi założenie chusty
Zastanawiam się czemu tak. Bo:
1. starość nie radość
2. Hanka już jest coraz cięższa i będzie mi coraz trudniej ją nosić
3. za długi spacer, złe warunki pogodowe (przez śnieg idzie się ciężej)
4. źle dociągnęłam chustę (sprawdzałam po przyjściu, wydawało się ok)
5. nowa chusta (pierwszy raz w grecji z wełną)
Jak myślicie?