Spędziłem dzisiaj fantastyczny dzionek z moim chuściochem 6.5h śmigania w okolicach trasy maratonu poznańskiego w przepięknym słoneczku, z niewielkimi przerwami na przewijanie i karmienie (bananek). Chuścioch miał świetny humor, dużo się śmiał, gadał i kimał. Jest to niereformowalny cycoholik, który nie wie do czego służy butelka. Dostępu do cyca przez ten czas nie miał, gdyż mama - pochwalę się za żonę, bo sama by tego nie zrobiła - zasuwała w maratonie. Nie wyobrażam sobie "przetrzymania" go tak długo (zazwyczaj 3h to max) i w tak świetnym humorze bez cycka w wózku... albo w jakikolwiek inny sposób. Oboje z żoną byliśmy przygotowani na pit stop z tankowaniem podczas biegu, a tu nic Może to brak kontaktu z mamą tak na niego podziałał? Tak czy owak, chusty górą! Nie miałem jeszcze okazji tak długo go nosić, a pozytywne wrażenia z dnia dzisiejszego jeszcze bardziej motywują i zachęcają.