Zastanawiałam się, czy o tym pisać - ale chcę się wyżalić...
Swoją córeczkę noszę w chuście od pół roku. Jestem z tych "liberalnych", co to wózka też nieraz używają. Widuję na spacerach inne chustomamy, ostatnio nawet coraz częściej. Niezależnie od tego, czy sama idę w chuście, czy z wózkiem - jak widzę kogoś zachustowanego, to od razu się do tej osoby szeroko uśmiecham. Tak po prostu mam No i co? No właśnie w 6-7 przypadkach na 10 - NIC! To znaczy... wyniosłe "niewidzące" spojrzenie lub pogardliwe "o co ci chodzi, kobieto?" w oczach... Ja przecież nie zaczepiam słownie, nikogo nie nagabuję, tylko się uśmiecham do nieznajomej osoby w podobnym wieku i podobnej sytuacji. Nadziwić się temu nie mogę. Nie sądzę, żeby to były dziewczyny z forum... Tu się przecież nasiąka atmosferą wielkiej życzliwości, chęci poznawania innych osób o podobnym sposobie patrzenia na świat. Z drugiej strony, czy jest aż tak dużo osób noszących, które tego forum zupełnie nie znają? Może to kwestia Warszawy? Dziwi mnie to bardzo, bo wyniosłość i pogarda jakoś mi nie pasują do chust, rodzicielstwa bliskości itd., itp.
Spotkałyście się z tym? Umiecie to jakoś wytłumaczyć?