Tak jak są argumenty przeciwko wisiadłom czy noszeniu przodem do świata, tak ostatnio uświadomiłam sobie kilka koszmarnych spraw związanych z wózkiem. A ponieważ szukaj znowu nic takiego nie wypluł to wpisuję to co ja zauważyłam czekając na kolejne argumenty przeciwko wózkom:
1. W spacerówce dziecko siedzi przodem do świata i nie ma kontaktu wzrokowego z matką - poczucie bezpieczeństwa zredukowane do zera.
2. W spacerówce siedząc przodem do matki nie widzi zbyt wiele.
3. Rzadko który wózek ma możliwość odwrócenia pałąka prowadzącego tak aby ochronić dziecko przed wiatrem.
4. Zasłonka foliowa przeciwdeszczowa to zbrodnia - nie dosć, że przez folię, nie dość że pofałdowaną to jeszcze mokrą - wzrok się psuje bardzo szybko
5. Wymuszona pozycja w spacerówce - przypięte szelkami dziecko zazwyczaj szuwa się mimowolnie lekko w dół przez co część lędźwiowa traci podparcie (a jak to boli wie każdy siedzący na niewygodnym krześle). zsuwa się również lekko w bok i wygląda ja S. Jaka to szkoda dla kręgosłupa to nawet nie chcę myśleć.
6. Drobne drgania przenoszone przez ramę wózka (nawet z najlepszymi resorami) mogą w dłuższym okresie użytkowania powodować mikrourazy kręgosłupa (przestrzeni międzykręgowych).
....
tyle mojego olśnienia.
I żeby nie było - wózek mam ale używałam go może z 20 razy przez 11 miesięcy życia Pyzy - głównie do momentu zanim Pyza nie skończyła 8 tygodni i wolno ją było nosić w chuście oraz kilka razy gdy musiałam przytargać zgrzewkę picia ze sklepu. Ale ostatnio zakupy jechały w wózku a Pyza zamotana na mamie
A mam już serdecznie dosyć wymądrzeń się babci Pyzy która jest głucha na zwykłe "nie życzę sobie wożenia mojej córeczki w wózku" oraz "Pyza sobie tego nie życzy" (<-poparte wrzaskiem rozpaczy Pyzy na widok wózka).
Czekam na dalsze pomysły. Potem je złączę w jeden, podsumowujący post. ... A może wydrukujemy ulotki i będziemy rozdawać nieświadomym rodzicom ...?