Kochane, plaża, wakacje w końcu i dla Naszej rodzinki przyszedłczas urlopowania, miło przyjemnie, lansujemy się w małej mieścince nad morzem ( w chustach ofkors ;P ), i dziś po raz pierwszy widziałam szmatkę, śliczna Uli, kobieta mi dosłownie mignęła , bo zanim wyczłapałam zakopana z piachu już jej nie było,
kiedy jednak zmęczeni słońcem ospałym krokiem zmieżalismy do hotelu znowu ją zobaczyłam, a że sama w kółku to zrazu do niej podbiłam, i w tą gadkę do niej : że fajnie że ją widzę, że śliczna chusta i fajnie w niej wygladacie ( aczkolwiek przepaskudnie zamaotana kieszonka) i żę możemy się spotkać bo cały stos mam ze sobą i coś pomotać bo mówię że mały chyba trochę wyeksploatował szmatkę noszeniem ( co by dyplomatycznie i sympatycznie zwrócić uwagę na koszmar wiązania które sprawiło iż dzieć dyndał z prawej na lewą mniej więcej na wysokości łona owej kobiety) a tak jak mnie nie ofuknie że jemu tak wygodnie i że tak lubi i że ona ma tylko tą i innej nie chce i że wogóle to po co ja gębe do niej otwieram ( to już móje subiektywne domysły wnioskując z jej mimiki i tonu głosu)...
no i tak moje eforyczne nadmorskie spotkanie z chustomamą pozostawiło słony posmak...
buuu
ale Wy to inne jesteście nie? ;P
jakby taka jak ja podeszła to byście nie przegoniły ?