tak, tak "w końcu" bo od ponad dwóch lat Was bezczelnie podczytuję Pierwszy chuścioch już wyrósł z chust ale za to do manduki chętnie wskakuje Próbujemy zmajstrować drugiego, ale póki co nic...
Pierwsze próby chustowania miałam z kółkową samoróbką, niestety nikomu z nas dwojga sie to nie podobało, bo płótno co je kupiłam było za sztywne i w ogóle nam nie "pasiło". Ale chusty nie dawały mi spokoju, w końcu nabyłam nati i to było to! Podszkoliłam się na krakowskim spotkaniu w domu kultury na Dobrego Pasterza ( może któraś tu zagląda?) i jestem gorącym orędownikiem chustonoszenia
Pozdrawiam!