Wybraliśmy się ze znajomymi w góry (no, dobra tylko na Kozią - mamy z okolic BB będą widziały). Na górę wyniosłam Małą jak należy w chuście, ale w drodze powrotnej skusiłam się z ciekawości na super wypaśne nosidło górskie znajomych . Małej się podobało, nawet bardzo, ale ja czułam się jakby mi dwa razy cięższa się zrobiła. Poddałam się w połowie zejścia, na szczęście Mała radośnie podreptała dalej na własnych nóżkach.
Nigdy więcej. Miałam wrażenie, że waży tyle, ile mój sześciolatek, gdy go czasem w chuście na plecy po domu wrzucę, bo mu żal, że siostrę noszę a jego nie. A ona dopiero półtora roku ma. Po co ludzie tak się męczą?