Moja mama nie jest szczegółna entuzjastka noszenia. Nie mówi tego wprost, ale słowa dobrego też nie powiedziała i ewidentnie irytują ją wszelkie ochy i achy obcych na nasz widok.
Poniekąd przyjęła do wiadomości, że dziecku taka pozycja odpowiada. Na wieść o wyjściu do zoo w bardzo juz ciepły dzień pierwszym pytaniem było czy biorę 2 wózki, bo przecież jest upał. Ostatnio było, że w związku z tym, że noszę Zosię i ona czuje mój zapach, to nie chce i nie lubi iść do obcych (a jest w okresie, gdy większa nieufność do obcych jest zupełenie normalna...).
Teraz już czekam na zarzut, który był przy Madzi czyli, że mi to bardzo szkodzi na kręgosłup. Dajcie mi argumenty w dłoń, pleaseeeee