Zawołała mnie dziś sąsiadka, żebym przejrzała i zabrała sobie rzeczy po jej dzieciach dla Szymka. Otworzyłam wielki wór, zaczęłam przeglądać szmatki i układać na dwie kupki ("biorę" i "nie biorę"), po czym w pewnym momencie zaglądając do wora ujrzałam jakieś pasy i myślę: "o nie, wisiadło jakieś" już się zaczęłam zastanawiać czy nie zabrać tego i nie wyrzucić, aż tu nagle wyciągając to z wora patrzę i widzę MT na Szymka za duże i na mnie pasy za szerokie (na barczystego tatusia szyte), ale wiecie jakie to fajne uczucie znaleźć MT kiedy spodziewało się wisiadła?