Witajcie ChustoMamy!
Zanim urodził się mój Synek miałam wspaniałe wyobrażenia o tym, jak będzie wyglądać moje macierzyństwo: Dzidziuś słodko uśmiechnięty i radośnie kwilący w kołysce i my – rodzice – zrelaksowani i beztroscy . Rzeczywistość oczywiście okazała się zupełnie inna – początki (jak to początki) były baaardzo trudne. Misio był noworodkiem nadwrażliwym, płaczącym prawie bez przerwy. Spacery z wózkiem bywały niemożliwe, gdyż synek darł się wniebogłosy... O chustonoszeniu czytałam jeszcze w czasie ciąży – informacje zdobywałam głównie w internecie. Pierwszą chustę – bawełnianą samoróbkę kupiłam kiedy synek miał trzy miesiące. Nie będzie przesady w tym, że napiszę iż ta chusta zmieniła moje życie . W niej Misio ZAWSZE znajdował ukojenie – przestawał płakać, uspokajał się, wyciszał, z zainteresowaniem obserwował otoczenie. Dziś – choć jest pogodnym, wesołym i ciężkim niemowlakiem nadal noszę Go w chuście, bo oboje to bardzo lubimy!