Dzis wracajac samochodem do domu ujrzelismu wesołe miasteczko. Więc - ja - królowa tandety - zarządziłam wycieczkę. No i wszystko byłoby fajnie, udalismy sie na strzelnicę. Wygrałam dla blanki maskotke żyrafkę...Ale....
Miałam ją w chuście a na sobie spodnie - takie szerokie z cienkiego materiału - tzw. pumpy. Gdy otrzymaliśmy na strzelnicy nagrody to zadowolona ruszyłam z tych trzech (aczkowiek naprawde wysokich schodków).
No i noga zahaczyłam o materiał spodni. Leciałam z tych schodów bezwładnie z Blanka w 2x, bałagan mi sie w o czach pojawił, nawet ryknąć nie zdążyłam....Złapałam sie jakos mego M. (jakby go nie było, to bym tak dobrze tej wycieczki nie wspominała). On zauważył co jest, jakoś mnie przytrzymał. Ale na ziemi wylądowałam juz i tak z taką siłą , ze widziałam jak Blance głowa odskoczyła.... Chociaż nie upadłam....
To było straszne....Zimy pot mnie oblał..
Nie wiem czy nosicie takie spodnie, ale o kiece tez mozna zawadzic...
Ja juz wiem, ze w tych akurat nachach będąc więcej z nią w chuscie nie łaze...
Trza byc czujnym