wiesz co, w weekend byłam zbyt wyeksploatowana wieczorami, żeby cokolwiek więcej napisać, ale Siri-story jest jak pop-łuczyny po innych skandynawskich seriach. jest tam owszem trochę dowcipu, ale ani on nie skrzy, ani nie zaskakuje (przemyconą gdzieś tam mądrością), językowo nie uwodzi, graficznie też mnie nie rozłożyło na łopatki. jedynym jasnym punktem jest pan Pilvinen, który nosi psa w kieszonce. ale zobacz sama - może Tobie się spodoba?