Do tych co mają "Skrzaty" - warto?
Do tych co mają "Skrzaty" - warto?
J. 2010, W. 2013, A. 2021
jakiś czas temu przypadkiem za jakieś grosze we Francji kupiłam taką książeczkę (pierwszą, druga dla zobrazowania działania )
Książeczka okazała się super hitem, a ja jestem nieco zła na starsze dziecko, że drugą podobną mi z koszyka zakupowego wyciągnęło. Książeczka była jedną z nielicznych rzeczy (oprócz chrupek ), które potrafiły zająć niespełna roczniaka np. w wózku w czasie jazdy metrem. Zabawa polega na tym, że wkłada się palec w dziurkę i wysuwa tekturkę, na której ukazuje się - w wypadku tego tomu - jakiś robaczek. Przy czym jest to na tyle solidne, że o ile Pana Kłapa (którego skądinąd uwielbia) młody niszczy od niechcenia, o tyle tu wszystko jest solidne, kartonowe i w wypadku braku specjalnej woli niszczenia trzyma się twardo przez dobrych parę miesięcy, choć prawda, że użytkowania głównie podróżnego (książeczka na momenty kryzysowe zawsze w plecaku/torbie czy czym tam jeszcze)
Nakład jest już chyba wyczerpany, bo nie jest to nowość wydawnicza (2002), choć wydaje się, ze po świecie w sieci jeszcze gdzieniegdzie można kupić, ale piszę nie żeby namawiać do szukania, ale może komuś wpadnie w ręce, a może (marzenie ściętej głowy!) jakiegoś naszego wydawcę natchnie... Bo szukając bardziej interaktywnych książeczek dla około roczniaków u nas utknęłam na chyba wyczerpanych zakamarkowej "Jest tam kto", tu jednak trzeba czytania razem z rodzicem, żeby interaktywność (pukanie w drzwi ) wydobyć i nowszych, kartonowych odsłonach Miffy z dziurami za którymi ktoś się kryje, które są (jak dla mnie) nieco tylko lepsze, niż "Bardzo głodna gąsienica" - gdzie maluch co najwyżej może trochę bezsensownie powkładać palce do dziurek (no jakoś mnie nie przekonuje dla malucha, choć dla dwulatki już bardziej).
Może ktoś miałby ochotę wydać książkę skierowaną wyraźnie do maluchów, do tego taką, żeby sama w sobie potrafiła je do siebie zachęcić?
informacja dla owych tajemniczych wydawców kręcących się w ukryciu po forum, żeby mieli gdzie uderzać - ilustracje Karen Jones; Editions Hemma, a oryginalnie Treehouse Children's Books Ltd.; oprócz wyżej pokazanych z serii Mini cache-cache były jeszcze przynajmniej 2 tytuły: Bang-bang! i Crunch-crunch!
żona TEGO Jaśka
mama julówny (styczeń 2009), julińskiego (sierpień 2010), julowego (luty 2013) i julinka (kwiecien 2018)
a propos "interaktywnych" książeczek bodzonarodzeniowych - wczoraj wyciągnęłam z szuflady dwie książeczki z naklejkami: Szopka i Boże narodzenie, autorstwa tych samych pań od kartonikowej francuskiej serii "Obrazki dla maluchów". Obrazki bardzo ładne, zadania nieskomplikowane (znaleźć naklejkę i przykleić na narysowane na obrazku postać/domek etc), a książeczki wydają mi się niezłym wprowadzeniem przedświątecznym same w sobie, nawet beznaklejkowo. Szopka po kolei opisuje historię Bożego Narodzenia od Zwiastowania do przybycia trzech króli, Boże Narodzenie opisuje zwyczaje - tyle, że francuskie, więc oprócz choinki, szopki, prezentów, są marchewki dla reniferów, wieniec adwentowy na stole i tradycyjne francuskie ciasto świąteczne (tłumacz się wykazał, bo podpisał jej jako makowiec, w sumie mniej więcej tak wygląda na obrazku ). Strona techniczna - sztywniejsze, twardsze, błyszczące kartki. Jak ktoś czuje potrzebę i jeszcze zdąży, to polecam dla takich 2-3-latków, a nawet i dla młodszych, choć wtedy niekoniecznie do naklejania, a po prostu do oglądania/czytania (wtedy będzie na dwa lata ) - my będziemy w któryś z najbliższych dni wyklejać i czytać.
Oprócz tego mamy kartonikową Choinkę Ady Paneczko - fajny wierszyk o choince, mojej starszej się podoba, i też kartonikowe Boże Narodzenie, też wydawnictwa WAM - niby opis zwyczajów, prozą , ale jakoś mniej przekonująca - i jeśli chodzi o treść, i o rysunki.
Ostatnio edytowane przez jul ; 21-12-2011 o 02:07
żona TEGO Jaśka
mama julówny (styczeń 2009), julińskiego (sierpień 2010), julowego (luty 2013) i julinka (kwiecien 2018)
Bożonarodzeniowo to my czytamy "Goście na Boże Narodzenie" (Findus i Pettson) oraz "Basia i Boże Narodzenie" (seria z Basią). Ja jakoś takich encyklopedycznych nie za bardzo lubię, a te powiadają historię, taka opowieść wigilijna trochę, można się nawet wzruszyć, zwłaszcza przy Pettsonie.
My już mamy, synek dostał w ramach adwentowych niespodzianek.
Powiem tylko tyle: PO-WA-LA-JĄ-CY!!!
Ilustracje są niesamowite, to absolutne arcydzieła, można patrzeć i patrzeć bez końca!
Przeczytałam dopiero pierwszy rozdział (sama, bo z synkiem kończymy cykl o Narni, nie chcę przerywać...) i czyta się bardzo dobrze, mam nadzieję, że rzeczywiście będzie to wersja odświeżona i mniej toporna niz poprzednia, która była jakaś taka męcząca...
W poprzedniej wersji był chyba majster Wisienka, prawda? (nie sprawdzałam...) W najnowszej, Mikołajewskiego, jest Czereśnia...
Wisienka lepiej brzmi
Ostatnio edytowane przez metis1 ; 22-12-2011 o 09:24 Powód: literki...
Do znajacych billy jest zly
Moja corka uwielbia te jsiazke ale czy nie macie wrazenia ze ona jakas taka malo wyjasniajaca te zlosc jest?
Jak widze jak mala powtarza z zapalem jak billy chcial kopnac swoich przyjaciol tak zeby wylecieli w powietrze to eee no nie wiem
No i koncowka - zezloscic sie jest fajnie.
A malo tam o tym, jak zlosc moze byc ciezka dla otoczenia.
Nie wiem po prostu co dziecko z niej sie tak naprawde dowiaduje/uczy
E. 2009
"Prawda nie leży pośrodku, tylko leży tam, gdzie leży" W.Bartoszewski
mamy, czytamy Ja nauczyłam się z tej ksiązki, że złość jest. jako stan ducha, nastrój, eksplozja emocji... Jak wygląda, czym się może przejawiać. Że jest to stan niemiły dla otoczenia: Billy jest niemiły dla mamy, zabawek, swoich przyjaciół i to jest odczuwalne, ze jego zachowanie rani innych. No i wreszcie, płynie z tej ksiazki wiedza, że złość może mieć różne przyczyny: Billy był po prostu chory i dlatego źle się czuł, ale nie wyklucza sie, że po prostu możesz być wściekły bez racjonalnej przyczyny...
Ja wyczytałam powyższe, mam nadzieję że moja córka podobnie
Monika - mama Natalii 26.05.2008
I do tego pokazuje, że dziecko ma prawo do pozłoszczenia się i nikt go przez to nie przestaje lubić/kochać. To chyba ważne dla malucha, który przechodzi właśnie okres buntu Na pewno bym dodała wyjaśnienie, że i mama może chwilę się pozłościć
Ale fakt, że osobiście wolę "Billy'ego i kota", tam gdzie Billy troszkę mija się z prawdą, bardzo zazdrości i musi wybierać między przyjaciółką a kotkiem.
no tak, ale pod koniec lotta czy molly mowi ze taaaak czasem jest bardzo fajnie sie tak rozzloscic, i zero komentarza ze czesto ze szkoda dla otoczenia. Tak jakby to bylo obojetne a ze skoro fajnie to coz to szkodzi.
Poza tym ja nigdzie nie odczytalam ze mama byla smutna z powodu tej zlosci.
Chce te ksiazke poczuc.
E. 2009
"Prawda nie leży pośrodku, tylko leży tam, gdzie leży" W.Bartoszewski
Taka sympatyczna (na razie "na oko", bo w rękach nie miałam) książka się pojawiła:
http://entliczek.eu/index.php?page=s...emart&Itemid=9
Dla miłośników dinozaurów:
http://www.dobraksiazka.net/dinopedi...-p-171518.html
Od dawna szukałam czegoś takiego - niby encyklopedia, ale wiadomości podane w formie ciekawostek (nie tylko jak zwykle - ile dany stwór mierzył, ważył i kiedy żył). Fajne ilustracje.
Dostępne od ręki
Moje włóczkowe- nowa odsłona
Moje włóczkowe wolne chwile - galeria zdjęć
A. IV 2008 i B. VII 2014
Super wątek dzieki dziewczyny
Raduś 21.02.2009 i Piotruś 09.06.2011
a ja znalazłam w biblioteczce mojej mamy sliczne opowiadania-Bajki mistrza gadułki- jesteśmy z amelka zauroczone językiem, plynnosia i "prostotą"-w sensie zrozumienia przez 5-latkę- kilkanaście stro opowiadania słucha sie jak jednej - z zaciekawieniem i przyjemnoscią.ksiazeczka z 1971 roku napisana przez Dorote Chróscielewską i Mirosława Kużniaka.Polecam jak zajdziecie gdzieś tego "dinozaura"