szanowna grupo wsparcia
Podłączę się pod wątek, bo dziś jestem bliska załamania nerwowego...
robiłam juz parę podejść do odpieluchowania Filipa (który aktualnie ma, bagatelka! 2,5 roku z haczkiem), wszystkie nieskuteczne. Ręce mi opadają już.
Rzecz w tym, że mały, skądinąd bardzo inteligenta i rozwinięta bestia, doskonale wie, że teoretycznie trzeba załatwiać się na sedes lub nocniczek - różne opcje w różnych okresach preferuje, Często zdarza mu się posiedzieć na sedesie skutecznie
, choć zazwyczaj z mojej inicjatywy - częściej wtedy, kiedy ja mu to zaproponuję, a nie dlatego, że sam woła.
Kiedy jednak zdejmuję mu pieluchę i zakłądam majteczki, kończy się za kazdym razem kilkoma kałużami, mokrymi gatkami i okrzykiem - szybko, szybko na sedes!
Nie ma takiej siły, która kazałaby mu sprzedac mi ten komunikat PRZED zasikaniem okolicy.
Podłamana trochę jestem... dodatkowy problem to jeszcze żłobek - w żłobku panie wysadzają dziecko, jezeli o to poprosi. Filip nie prosi, więc ciągle ma pieluszkę. przez 3 popołudniowe godziny, kiedy jest w domu, niewiele mogę zdziałać, bo i tak rano muszę go w pieluchę uzbroić i dzieciak dysonans poznawczy przeżywa cały czas
pomocy...