No właśnie, problem taki, że Kreska teorię zna. Wiem zwykle kiedy będzie siku (nie zawsze, fakt), kupę jak mam ją na oku to też wiem, kiedy, ale ona po prostu odmawia siedzenia na nocniku i czekania aż "sie zrobi" (a wcześniej też to potrafiła...). Jak ją złapię tuż-tuż przed (albo jak zacznie robić), albo jak sama jakimś cudem zawoła, to wtedy nie protestuje, ale puste (dla niej dłuższe niż jakieś 30 sec) siedzenie na nocniku rodzi sprzeciw. Sadzanie na muszli niczego nie zmienia, tak samo, jak się zdarzy trafić też robi bez protestów, więc się nie boi. Ona po prostu wie po co jest nocnik/toaleta, ale albo " olewa system" (i to dosłownie), albo póki co nie potrafi przewidzieć sama siebie na więcej niż "ooo, już leci". Sikanie na zawołanie nigdy w jej przypadku nie zadziałało (a sadzam na nocnik od jej 8-go msc), sika tylko jak się jej chce. Na wyjścia ląduje od kilku dni w pieluszce (jakie było jej zdziwienie, jak zawołała, że już sika, patrzy pod nogi, a tam sucho

), bo stres dla mnie za duży. Się tylko wybeczeć w wasz rękaw chciałam, bo na niuśkę już chyba nie ma sposobu, którego bym nie próbowała.